sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 1.

Morze , gdzie znajduję się jego koniec? Co jest po drugiej stronie? Mimo , że zastanawiłam się nad tym wiele razy nie dostałam odpowiedzi. Dzisiaj kolejne dożynki , czyli znowu dwójka trybutów pojedzie do Kapitolu by zabijać. Kończę pleść kolejną już sieć rybacką do sklepu moich rodziców. Niechętnie wstaję z ciepłego piasku , zakładam buty i ruszam przez mały las otaczający plażę prosto do domu. Droga idzie mi całkiem sprawnie, mimo że mam przy sobie całkiem długą sieć. Nagle usłyszłam za sobą znany mi głos .
- Pomóc ci?- zapytał Ethan obdarzając mnie promiennym uśmiechem.
- Skoro tak bardzo nalegasz. - odwzajemniłam uśmiech i rzuciłam mu drugi koniec sieci.- Nie martwisz się dożynkami?- zapytałam kiedy byliśmy niedaleko mojego miejsca zamieszkania.
- Clarie , jest jedna szansa na milion, że to właśnie któreś z nas wybiorą.
- Racja, ale ja i tak mam złe przeczucia.
- Jak co roku.
Po zaledwie dwóch minutach jesteśmy w sklepie moich rodziców o wdzięcznej nazwie "Złota Rybka". Mama wita nas z uśmiechem i zabiera sieć na tyły sklepu gdzie znajduję się magazyn.
- Muszę lecieć, pa.-pożegnał się Ethan. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w drzwi , które zamknęły się za Ethan'em. W końcu Jenny Finnigan woła mnie na górę , żebym się przebrała bo zaraz wyruszamy na coroczne dożynki. Weszłam po wysokich drewnianych schodach na piętro. Na ścianach korytarza wisiało mnóstwo ich rodzinnych zdjęć oprawionych w drewniane ramki. Weszłam do pokoju znajdującego się na końcu korytarza. Było to niezbyt duże pomieszczenie o jasno zielonych ścianach, przy jednej z nich stała dość duża komoda. Pod oknem stoi duże łóżko z mnóstwem poduszek , podłogę pokrywa miękki, fioletowy dywan. Na białej pościeli widocznia była prosta, turkusowa sukienka na ramiączka z szerokim, czarnym paskiem sięgająca kolan. Przez chwilę przyglądałam si ę sukience po czym udałam się do łazienki znajdującej się tuż obok mojego pokoju. Szybko ubrałam się w sukienkę , a włosy wcześniej związane w koński ogon rozpuściłam. Na szyję zawiesiłam srebrny naszyjnik z literką C , który dostałam kiedyś od Ethana. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wyszłam z łazienki. Ruszyłam na dół do małego przedpokoju dzielącego sklep od naszego domu. Rodzice już na mnie czekali. Mama ubrana była w zwiewną kremową sukienkę w kwiatki i buty na wysokim obcasie , zaś tata był ubrany w czarne spodnie i kremową koszulę. Założyłam szybko balerinki i wyszliśmy na plac przed Pałacem Sprawiediwości. Podeszłam do Strażników Pokoju , którzy odnotowali moją obecność. Wzrokiem odszukałam Kim i podeszłąm do niej. Jak dało się zauważyć podekscytowanie związane z dożynkami i jej się udzieliło. Nigdy nie potrafiłam pojąć co w wyjściu na arene i zabijaniu jest takiego fajnego. Tutaj w czwartym dyskrycie dla nirktórych wystąpić w Głodowych Igrzyskach to wielki zaszczyt, ale nie dla mnie. Rozglądam się szukając Ethana, kiedy mój wzrok go odnalazł on też spojrzał na mnie i pomachał mi nieznacznie, szybko odmachałam. Na scenie znajdującej się przed Pałacem Sprawiedliwości stoi pięć foteli, na które siadają po koleji burmistrz Andersvee, opiekun trybutów z Czwórki - Jasckson Steve i trójka zwycięzców z naszego dyskrytu - Finnick Odair pełniący rolę mentora, Annie Cresta i Mags. Zgodnie z zasadami to ostatni zwycięzca powinien zostać mentorem, ale przez wzgląd na stan psychiczny Annie , Finnick zgodził się wciąż być mentorem. Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejca burmistrz podszedł do mównicy i jak co roku odczytał historię Panem, po czym przypomniał nam zasady Igrzysk. Następnie burmistrz przedstawił nam listę zwycięzców igrzysk z Czwórki, było ich pięcioro z czego dwójka już nie żyję. Kiedy pan Andervsee skończył swoje przemówenie ze swojego fotela wstał Jackson Steve i podszedł do mównicy.
- No, moi kochani, czas wybrać kolejnych trybutów!- wykrzyknął radośnie poprawiając swój jaskrawo fioletowy garnitur. Podszedł do kuli z nazwiskami dziewcząt.Nie ja , nie ja , nie ja- prosiłam w myślach. Jackson długo grzebał w szklanej kuli, aż w końcu wyciągnął jedną z wielu tysięcy karteczek, którą starannie wygładził i ponownie podszedł do mównicy. Tłum wstrzymał oddech, ja też. Opiekun trybutów uśmiechnął się przysuną twarz bliżej mikrofonu.
- Naszą trybutką będzie... Clarysa Finnigan!-wykrzyknął. Czułam, że krew odpłynęła mi z twarzy, ręce zaczęły drżeć, a w głowie miałam kompletny mętlik.
- Claryso, proszę do nas.- ponaglił mnie Jackson. Nogi miałam jak z waty, a cały czwarty dyskryt utkwił we mnie swoje spojrzenia. Odetchnęłam głęboko i niepewnym krokiem ruszyłam w stronę estrady. Kiedy znalazłam się na schodkach Jackson podał mi rękę i pomógł stanąć już nico pewniej. Kiedy ponownie podchodził do kul z nazwiskami jego nienaturalnie czerwone włosy powiewały na wietrze. W całkowitej ciszy dało się słyszeć szloch mojej mamy. Niewzruszony Jackson sięga po pierwszą lepszą karteczkę i podchodzi do mównicy.
- Nathaniel Crustrone.- mówi wciąż radosnym tonem. Znam go! Chodzimy do jednej klasy, ale nie rozmawaimy ze sobą, a teraz on podąża w stronę sceny. Jest cały blady i choć próbuje udawać obojętność w jego oczach widać strach. Czarne włosy rowiane przez wiatr teraz opadają mu na czoło i oczy. Jest dość wysoki i mocnej budowy,a błękitne oczy były wciąż rozbiegane, liczył na ochotników, którzy zajęli by jego miejsce. Jackson uśmiecha się do nas.
- Jacyś ochotnicy?- pyta, a publiczność milczy. Nawet nie zorientowałam się kiedy burmistrz zaczą swą przemowę o Traktacie o Zdradzie.Po zakończeniu daje nam znak abyśmy uścisnęli sobie dłonie. Reaguję dopiero po chwili i ściskam wyciągniętą dłoń Nate'a i czuję przeszywający mnie dreszcz. Kiedy ponownie odwracamy się w stronę publiczności rozbrzmiewa hymn Panem. Po zakończeniu hymnu Strażnicy Pokoju zabierają nas do  Pałacu Sprawiedliwości. Znalazłam się w niedużym pokoju o białych ścianach, pod okanem stała czerwona sofa, a naprzeciwko niej stał mały szklany stolik. Na ścianach wisaiło mnóstwo obrazów, niektóre przypominały dyskryty, zaś inne wyglądały jak sceny z mitologii. Kiedy przyglądałam się obrazowi najpawdopodobniej ukazującemu nasz czwarty dyskryt do pokoju weszła Kim i od razu rzuciła mi się na szyję. Poczułam piekące łzy w oczach. Upewniłam się, że w pokoju nie ma kamer i pozwoliłam łzom płynąć. Po kilkunastu minutach Strażnicy Pokoju kazali Kim wyjść,a do pokoju weszli moi rodzice. Od razu rzuciła mi się w oczy zapłakana twarz matki. Wytarłam resztę łez wierzchem dłoni i przytuliłam mamę. Kiedy ta mnie puściła tata popatrzył mi w oczy i złapał za ramiona.
- Clarie , uważaj na siebie. - szepnął, a wtedy Strażnicy oznajmili, że ich czas dobiegł końca. Nie musiałam czekać długo, aż do pokoju weszła następna osoba. Stałam odwrócona przodem do okna,więc nie widziałam kto to. Nagle poczułam, że owy ktoś obejmuję mnie w talii i kładzie głowę na ramieniu.
- Głupio się porobiło, a jeszcze rano wmawiałem ci, że nie ma się czym martwić.- powiedział dobrze znany mi głos Ethan'a. Znów poczułam łzy w oczach. Tak bardzo nie chciałam go zostawiać, ale moja szansa na wygraną wynosi jeden na milion. Kiedy łzy popłynęły mi po policzkach Ethan odwrócił mnie twarzą do siebie.
- Nie płacz, proszę. - wyszeptał.- Napewno sobie poradzisz, zobaczysz jeszcze to wygrasz.
Ujął moją twarz w dłonie i czule pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i splotłam ręce na jego karku.
- Obiecaj mi coś.- zaczął.
- Co tylko chcesz.- popatrzyłam mu w oczy.
- Nie zostawisz mnie, obiecaj.
- Obiecuję.
Wtedy Strażnicy Pokoju oznajmili koniec odwiedzin.  Ethan wyszedł po drodzę łapiąc moją dłoń w geście pocieszenia. Uśmiechnęłam się słabo, chwilę później wrócili Strażnicy i mnie i Nate zabrali do samochodu, który zawiózł nas na dworzec kolejowy, gdzie czekał pociąg do Kapitolu. Na dworcu było pełno dziennikarzy i fotografów, którzy robili mnóstwo zdjęć. W pewnym momencie błysk fleszy oślepił mnie tak, że prawie upadłam, ale podtrzymały mnie czyjeś silne ramiona. Spojrzałam na mojego wybawcę i ujrzałam Nate'a. Uśmiechał się delikatnie patrząc mi w oczy. Po chwili byliśmy już w pociągu, w przedziale z jadalnią i kuchnią. Przy dość sporym stole siedzieli już Jackson i Finnick Odair- nasz mentor.
- Siadajcie. - zagadnął Finnick. Zajęłam miejsce koło okna i popatrzyłam na szybko oddalający się czwarty dyskryt.
__________________________________________________________
Witam , wybaczcie mi wszystkie błędy, ale mam netbuka, który nie wykrywa błędów , hańba.
 PS.wbijajcie na http://kpiszsobiezemnie.blogspot.com/ koleżnka dopiero zaczyna . ^^

7 komentarzy:

  1. jej . świetny rozdział ! ;3 uwielbiam czytać twoje blogi nie ważne o jakiej tematyce . ;D mam nadzieję ,że za nie długo pojawi się kolejny rozdział . bo już nie moge się doczekać ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju , świetne , świetne , świetne < 3 , czytam dalej ☻

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowne . czytam z zaciekawieniem dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekhem. Pora na konstruktywną krytykę, której jak widać tu brak.
    Powiem tak, ortografów raczej nie robisz, bo nie dostrzegłam żadnych błędów. Interpunkcji masz kilka, ale nie w tym tkwi problem. To się czyta źle, ponieważ robisz okropne powtórzenia, a także wciąż zmieniasz czasy. Raz piszesz teraźniejszym (np. Niechętnie wstaję z ciepłego piasku...), a raz przeszłym (np. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia...) Tego typu zdań jest mnóstwo, zniechęca to do dalszego czytania. Wydaje się to takie niedojrzałe, wręcz dziecinne. Myślę, że powinnaś zdecydować się na jeden czas, jeśli będziesz chciała w ogóle dalej pisać. W literaturze zmiana czasów jest niedopuszczalna, poza tym kuje to w oczy i niewygodnie się czyta. W opowiadaniu pojawiają się także dziwne konstrukcje zdań i inter oddzielone spacją - unikaj tego. Co do reszty to jak na razie oklepany temat, nic nadzwyczajnego. Zobaczymy co będzie dalej. (Tym komentarzem nie mam zamiaru cię urazić. Nic z tych rzeczy. Po prostu chcę, byś zwróciła uwagę na błędy, które popełniasz.)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę ciężko połapać się w chronologii, opisanych przez ciebie zdarzeń. Raz jesteśmy w czasie teraźniejszym, raz w przeszyłym - to trochę irytujące, ale da się przeżyć. Nienawidzisz przecinków, lecz kochasz powtórzenia, z tego, co zauważyłam. Szczerze ci powiem, że akcja z orginału i ta, stworzona przez ciebie, jak na razie jest prawie identyczna. Mam nadzieję, że w dalszych rozdziałach wyczytam coś tylko i wyłącznie twojego ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. 30 years old Help Desk Operator Derrick Matessian, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and Gardening. Took a trip to Madara Rider and drives a Ferrari 375-Plus Spider Competizione. strony

    OdpowiedzUsuń