wtorek, 1 maja 2012

Rozdział 2.

Przez dłuższą część kolacji wszyscy milczeli.
- To jak się czujecie, teraz kiedy już trochę ochłonęliście po wydarzeniach z dzisiejszego dnia?- zapytał jak zwykle radosny Jackson. Spojrzałam na niego jak na idiotę i wróciłam do dłubania widelcem w talerzu. Popatrzył na nas zachęcająco. Pierwszy odezwał się Nate.
- Jakoś tak nijak.
- A ty Clarie?
- Dziwnie.
Jackson westchnął przeciągle i wrócił do jedzenia swojego kurczaka. Finnick spojrzał na zegarek wiszący tuż nade mną.
- Zaraz zacznął się transmisje dożynek, idziemy?- zapytał z uśmiechem. Wszyscy kiwnęli głowami i ruszyliśmy do niedużego pokoju znajdującego na końcu korytarza. Stały tam dwa duże czerwone fotele i tego samego koloru kanapa. Ściany były ciemno beżowe, a tuż pod nimi stał dość duży telewizor.
- Clarie.- Finnick popatrzył na nią marszcząc brwi. Dopiero teraz zorienotwała się, że wszyscy już siedzą, a ja sama wciąż wpatruje się w obrazy wiszące na ścianie. Usiadłam na kanapie gdzie siedział już Nate. Oddaliłam się od niego najbardziej jak to było możliwe, skoro miałam go zabić to wolę nie rozpoczynać jakiś bliższych kontaktów. Usłyszałam, że Finnick tłumi w sobie śmiech. Posłałam mu goźne spojrzenie i odwróciłam się w stronę telewizora. Właśnie nadawali emisję z pierwszego dyskrytu. Uważnie przyglądałam się trybutom z Jedynki i Dwójki, to przecież zawodowcy. Jeśli pójdzie mi dobrze w Ośrodku Szkoleniowym to może też będę zawodowcem, kto wie. Nie zauważyłam kiedy minęła ceremonia z Trójki. Chwilę później na ekranie plazmowego telewizora pojawił się Jackson, jak zwykle uśmiechnięty podszedł do kuli i wziął karteczkę z moim nazwiskiem. Po kilku sekundach wszystkie możliwe kamery skierowały się w moją stronę. Byłam blada jak ściana. Nie sprawiałam wrażenia przerażonej, a raczej zdziwionej. Zbliżenia na mnie nie potrwały nawet dwóch minut, bo zaraz potem wszystkie obiektywy zwróciły się na równie bladego Nate'a. Dalej nie mogłam się skupić na oglądaniu więc wstałam z zamiarem wyjścia.
- Gdzie idziesz?- zapytał Finnick przyglądając mi się badawczo.
- Do pokoju, jakoś źle się czuję.- mruknęłam w odpowiedzi wychodząc. Przemierzałam korytarze poszukując swojego pokoju. Zobaczyłam kelnerkę, która obsługiwała nas przy posiłku. Już miałam zapytać ją o pokój, kiedy ta niespodziewanie wskazała pomieszczenie znajdujace się kilka metrów dalej. Uśmiechnęłam się lekko i odeszłam do wskazanego miejsca. Jak się okazało był to pokój przeznaczony dla mnie. Usiadłam na łóżku plecami opierając się o ścianę, pod którą stało łóżko. Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Nigdy w życiu jeszcze nie czułam takiego strachu jaki czuję teraz. Nawet nie wiem ile tak siedziałam, ale kiedy udało mi się w miarę uspokoić ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę?- zapytał Nate uchylając drzwi. Otarłam resztę łez wierzchem dłoni i skinęłam głową. Wszedł i usiadł na łóżku obok mnie.
- Jak się czujesz? - zapytał po chwili.
- Okropnie.- stwierdziłam cicho i poczułam napływające do oczu łzy. Nate objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu, łzom pozwoliłam płynąć. Właśnie teraz złamałam pierwszą i jedyna zasadę postawioną sobie - nie spoufalać się z przeciwnikami. Ciszę jaka panowała w pokoju przerywał jedynie tykający zegar. Przez dłuższy czas patrzyłam na widok za oknem.
- Dzękuję.- szepnęłam nie patrząc na niego. Nate uniósł lekko brew.- Za to, że siedzisz teraz ze mną.
- Cała przyjemność po mojej stronie.- wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. W tym samym momencie do pokoju wszedł Jackson.
- Och, kolacja już na stole.- oznajmił niepewnie. Automatycznie wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju. Przez całą kolecję starałam się unikać wzroku Nate'a, który niespodziewanie wiele razy wędrował w moją stronę.
- Co się wam stało, czemu tak dziwnie się zachowujecie?!- wybuchnął nagle Jackson. Nate już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale uciszyłam go gestem ręki.
- Raczej powinniśmy się zapytać o co tobie chodzi.- warknęłam.
- Od kiedy jesteśmy na TY?- zapytał niezbyt przyjamnym tonem.
- Od teraz.- syknęłam i wstałam. Zrobiłam to tak gwałtownie, że krzesło odleciało kilka metrów dalej.Kucharze z kuchni wyjrzeli zza drzwi. - Czego się gapicie?!
Pracownicy kuchni natychmiast wrócili do swoich zajęć.
- Clarie, uspokój się. - powiedział łagodnym tonem Finnick. Jackson wyszedł bez słowa.- On się poprostu stresuje.- bronił go mentor.
- Ciekawe czym, przecież to my wyjdziemy na arenę , nie on. - mruknęłam stawiając do pionu krzesło.
- Clarie... - zaczął Nate łapiąc mnie za rękę.
- Daj mi spokój.- syknęłam wyrywając mu rękę. Wyszłam na korytarz, a stamtąd do pokoju. Oparłam się plecami o ścianę i zjechałam po niej w dół. Czułam się okropnie, a nawet gorzej. Ręce mi drżały, nawet nie wiem dlaczego. Miałałam teraz nieopisaną chęć rozwalenia czegoś. Weszłąm do łazienki i oparłąm się rękami o brzeg zlewu. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze , wciąż zaczerwienoine od długotrwałego płaczu oczy, włosy zamiast ładnie się układać stanowiły szopę na ludzkiej głowie. Nim zdążyłam zamrugać moja ręka uderzyła o cienką taflę lustra, która rozbiła się w drobny mak. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w swoje "dzieło". Dopiero po chwili ujrzałam krew kapiącą na odłamki lustra. Usłyszłam właśnie huk otwieranych drzwi i do pomieszczenia wparowali Finnick i Nate.
- Co się stało?- zapytał Nate nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu.
- Rozwaliłam lustro. -wyjaśniłam wzruszając ramionami.
- Czemu?- zapytał spokojnie mentor.
-Tak o. - uśmiechnęłam się krzywo.
- To też było tak o?- zapytał łapiąc moją rękę Nate.
- Chodz, trzeba to zabandażować.- mruknął Finnick marszcząc brwi. Wyprowadził mnie stamtąd i zabrał do swojego pokoju. Z szafki stojącej przy łóżku wyciągnął małą apteczkę. Wyczyścił i owinął bandażem moją rękę i uśmiechnął się zadowolony ze swojej roboty.Już miałam wyjść kiedy zaczął rozmowę.
- Clarie, mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- O co chodziło z rozbijaniem lustra.
- Sama nie wiem, może to te nerwy i stres.
- A Nate?
- Co Nate?
- No , najpierw go unikasz, potem siedzicie u ciebie w pokoju i się przytulacie, a jeszcze później go unikasz, o co chodzi.
- Skąd wiesz o przytulaniu?
- Jackson.
- Wiesz, miałam zamiar go unikać od samego początku, ale każdy ma chwile słabości.
Wstałam i skierowałam się do wyjścia.
- Masz bardzo dziwny sposób bycia, Claryso.- stwierdził Finnick z uśmiechem. Wyszłam i wróciłam do pokoju. Tam przebrałam się w luźniejsze ciuchy i położyłam się spać.

_________________________________________________________
Koniec drugiego rozdziału, jak się podoba. Dział bohaterowie jest ciągle aktualizowany więc warto zajrzeć ; 3 

5 komentarzy:

  1. rozdział jak zwykle świetny . ;D ciekawie się zapowiadają dalsze rozdziały więc pisz szybko . ;3 dużo weny w dalszym pisaniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbiste!!! Tylko błagam, nie każ nam czekać na trzeci rozdział kolejne kilka dni! Pisz jak najszybciej! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohh jeaah. Akcja nadal jest łudząco podobna, prócz akcentu z lustrem, który jest tu całkiem trafiony ;)
    W wielu zdaniach można znaleźć inwersję, która była stosowana w literaturze antycznej, a tutaj, mamy do czynienia z lekko odmienną formą pisarstwa xd
    No cóż. Mówi się trudno i płynie się dalej, i płynie się dalej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak na razie bardzo mi się podoba, ale według mnie akcja między nią, a Nate'em za szybko się dzieje :c. Ale trzeba przyznać, że wciąga :D

    OdpowiedzUsuń
  5. dysKryt? Serio? Pisze sie Dystrykt. Ale ogólnie super :)

    OdpowiedzUsuń