niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 4.

Rano kiedy wstałam poszłam od razu się umyć, jak się okazało prysznic miał tyle przycisków, że ledwo co ogarnęłam który jest do czego. Wcisnęłam pierwszy lepszy i zalazła mnie fala ciepłej wody, do której po chwili dołączyl malinowy płyn do kąpieli i szampon. Później szybko się przebrałam i zeszłam na śniadanie.
- Poczekajcie.- zatrzymał nas Finnick kiedy razem z Nate'm wychodziłam z jadalni- Dzisiaj zaczynacie trening.- oznajmił- zaraz.
- Ale tak teraz, zaraz?- zapytał Nate.
- Mhm. Macie iść już teraz do sali treningowej. - wyjaśnił i poszedł przodem prowdząc nas. Sale treningowe mieszczą się na podziemnych kondygnacjach naszego budynku. Drzwi się otworzyły i moim oczom ukazało przestronne studio , wypełnione różnymi rodzajami broni oraz torami przeszkód.Wszyscy trybuci zgromadzili się w ciasnym kole. Każdy z nich ma przypięty do koszuli kwadrat materiału z numerem swojego dyskrytu. Chwilę później i ja i Nate mieliśmy przypięte kwadraty z czwórką.Dołączyliśmy do kręgu. Stanęła przed nami atletycznie zbudowana kobieta imieniem Atala i zaczęła objaśniać zasady szkolenia. Wolno nam swobodnie przemieszczać się po całej sali , w zależności od interesujących nas zagadnień i sugestii naszych mentorów. Nie wolno nam angażować się w walki z innymi trybutami dopóki nie dostaniemy się na arenę. Gdy Atala czytała listę stanowisk do treningu przyglądałąm się moim rywalom. Po raz pierwszy stoimy obok siebie, nie na rydwanach, w zwykłych strojach. Większość moich przeciwników jest ode mnie sporo wyższa. Po przemowie Atali zawodowcy udali się do najgroźniejszych typów broni. Ja natomiast udałam się do stanowiska z łukami, muszę trochę potrenować jeśli mam przeżyć na arenie. Wzięłam do ręki łuk i strzałę, napięłam cięciwę i posłałąm strzałę do celu. Nie trafiła idealnie w środek, ale była blisko. Kiedy wzięłam następną strzałę ktoś podszedł do mnie z tyłu, złapał za rękę trzymającą łuk i pokierował bliżej środka celu. Odwrócił się i zobaczyłąm uśmiechniętego od ucha do ucha Rey'a. Uśmiechnęłam się lekko.
- Co powiesz na dołączenie do nas, do zawodowców? - zapytał patrząc na mnie.
- Czemu nie. - wzruszyłam ramionami.- Ale nie sądze by wszyscy byli zadowoleni z mojego towarzystwa. -  powiedziałam wskazując głową na Nikole, która aż wżała ze wściekłości.
- Nią się nie przejmuj. - położył mi rękę na ramieniu i popatrzył głęboko w oczy. - To jak, dołączysz do nas?
- Tak. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.Niespodziewałam się, że zawodowcy będą chcieli mieć w swoich szeregach kogoś takiego jak ja. Widocznie cuda się zdarzają. Razem z Rey'em podeszliśmy do reszty zawodowców. Chłopak przedstawił mi ich. Do zawodowców należeli - trybuci z Jedynki Alissa i Max no i trybuci z Dwójki Rey oraz Nikole. Ta ostatnia gniewnie na mnie spoglądała, zupełnie tak jakby miała mnie zabić.
- Dobra, pokaż co potrafisz. - powiedziała Alissa podając mi oszczep.- Traf w tą kukłę jak w człowieka, tak żeby zabić.
Wzięłam od niej oszczep i ustawiłam się jakieś dziesięć metrów przed kukłą. Zmrużyłam oczy i wycelowałam idealnie w miejsce gdzie powinno się znajdować serce kukiełki. Strzał był idealny.
- Brawo. - zapiszczała Alissa bijąc brawa. Była niską, czternastoletnią dziewczyną o krótkich, nastroszonych brązowych włosach i piwnych oczach. Nie mogłam uwierzyć, że ona może zabijać z zimną krwią, jak to mieli w zwyczaju robić trybuci z Jedynki. Nagle zobaczyłam, że Nate przygląda mi się ze stanowiska kamuflażu.
- Możemy pogadać?- zapytał kiedy podszedł do mnie.
- Skoro musimy. - wzruszyłam ramionami.
- Od kiedy trzymasz się z zawodowcami? - zapytał podejrzliwie kiedy odeszliśmy kawałek dalej.
- A co zazdrosny?- popatrzyłam na niego z chytrym uśmiechem.
- Nie, nie mam o co.- syknął.
- Miło, dobra spadam. - mruknęłam
- Clarie, czekaj.- złapał mnie za rękę.
- Czego?- warknęłam.
- Clarie, nie odchodz, zostań ze mną. Bądzmy sojusznikami... cokolwiek, ale nie idz do zawodowców, proszę. - popatrzyła na mnie z nadzieją w oczach.
- Wybacz Nate, ale ja już podjęłam decyzję i ty jej nie zmienisz.- mruknęłam i odeszłam.Nate jeszcze przez dłuższą chwilę stał w tym samym miejscu i patrzył jak odchodzę.

Po trzech dniach treningu z zawodowcami czułam się gotowa do wyjścia na arene. Tego dnia mieliśmy wystąpić przed organizatorami igrzysk i pokazać im swoje umiejętności. Od rana chodziłam poddenerwowana i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.Wreszcie wszyscy zaczęli się zbierać w jadalni. Po chwili Max wszedł na salę treningową.
- Stresujesz się?- zapytał Rey siadając obok mnie.
- Cholernie, a ty nie?- zapytałam patrząc na niego.
- Nie bardzo, nie przejmuj się, będzie dobrze. Po takim szkoleniu jakie przeszłaś powinnaś dostać najwięcej punktów.- uśmiechną się i obją mnie ramieniem. Nate posłał nam mordercze spojrzenie, a ja tylko uśmiechnęłam się szyderczo w jego stronę.
- Rey Matters.- usłyszeliśmy w końcu.
- Muszę już iść.- powiedział z żalem w głosie.- Napewno dasz sobie radę. - puścił do mnie oczko. Nie wiem ile czekałam na swoją kolej, ale kiedy ta nadeszła byłam już kłębkiem nerwów. Weszłam dokładnie dziesięć minut po Nate'cie.
- Clarysa Finnigan!- usłyszłam. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłm do sali treningowej.
- Pokaż nam co potrafisz.- powiedział znudzony Seneca Crane- główny organizator igrzysk. Niepewnym krokiem podeszłam do stanowiska z oszczepami i wzięłam jeden z nich. Tak jak na pierwszym treningu stanęłam mniej więcej dziesięć metrów od jednej z kukiełek wiszących nad jednym z torów. Przymknęłąm oczy i posłałam kij prosto w serce kukły. Mimowolnie spojrzałam na organizatorów. Niektórzy z nich się uśmiechali, wiedzieli, że poradzę sobie jakoś na arenie. Następnie podeszłam do stanowiska z łukami i wystrzeliłam kilka strzał. Wszystkie trafiły idealnie w środek, w duchu dziękowałam Rey'owi za wszystko czego mnie uczył.
- Dobrze, dziękujemy ci już.- powiedział Seneca i uśmiechną się lekko wskazując drzwi. Uśmiechnęłam się i wyszłam prosto do swojego pokoju.
Wieczorem Finnick każe mi iść na kolację. Tak też zrobiłam. Przy stole siedzili już wszyscy nawet Chris i Mariela.
- I jak wam poszło? - zapytał Jackson z uśmiechem.
- Myślę, że całkiem nieźle. - odezwałam się i popatrzyłam wyczekująco na Nate'a.
- Sam nie wiem, nie bardzo zwracali na mnie uwagę. - mruknął wbijając wzrok w talerz. Po jedzeniu poszliśmy obejrzeć wyniki naszych popisów. Wszyscy czekaliśmy w zniecierpliwieniu, aż na ekranie ukażą się nasze twarze. Dopiero po kilku minutach tak się stało. Najpierw pokazali Nate'a, dostał siódemkę, czyli ktoś jednak go zauważył. Natomiast ja ku zdziwieniu wszystkich dostałam dziesiątkę. Kiedy już zbieraliśmy się do wyjścia Jackson nas zatrzymał.
- Jutro razem z Finnickiem będziemy was przygotowywać do wywyadów z Caesarem Flickermanem.- upomniał nas. Dopiero teraz zrozumiałam, że skoro jutro są wywiady to pojutrze wychodzimy na arenę. Przystanęłam na chwilę, zwracając tym uwagę Nate'a.
- Ej, Clarie co ci jest?- zapytał podchodząc do mnie.
- Nic takiego.- mamrocze.
- A tak naprawdę?- zmusił mnie, żebym spojrzała mu w oczy.
- Boję się, tak cholernie się boję. - powiedziałam i poczułam łzy zbierające się w oczach. Nate już się nie odezwał tylko przytulił mnie do siebie. - Przepraszam.- szepnęłam.
- Za co?- zaśmiał się cicho.
- Za to, że byłam dla ciebie nie miła i takie tam.- popatrzyłam mu w oczy.
- Wybaczam ci.- uśmiechną się i otarł kciukiem łzę spływającą po moim policzku.- Będziemy tak stać?- zapytał patrząc na mnie.
- Ja już chyba pójdę do pokoju.- mruknęłam i odeszłam. Położyłąm się na łóżku i zasnęłam.
Następnego dnia po śniadaniu do mojego pokoju wparował Jackson i kazał mi chodzić na niebezpiecznie wysokich butach.
- Ty chcesz mnie zabić?!- huknęłam po raz nie wiem który.
- Nie, ale należałoby, żebyś nauczyła się na tym chodzić.- westchnął.
- To jest jednoznaczne z próbą zabójstwa. - mruknęłam pod nosem. Po jakiś dwóch godzinach męczarni do pokoju wszedł Finnick, mieliśmy omówić wszystko związane z wywiadem.
- Ym, więc opowiedz coś o sobie.- zaczął Finnick.
- Nie umiem opowiadać o sobie.- mruknęłam.
- Ech, no to odpowiadaj na moje pytania.- westchnął.- Co sądzisz o Igrzyskach?
- Są okropne i zupełnie niepotrzebne. Najlepiej gdyby ich wogóle nie było. - stwierdziłam.
- Niedobrze, zbyt ... po prostu Kapitol by się wściekł i napewno byś nie przeżyła. Spróbuj ... kłamać.- powiedział drapiąc się po głowie.
- Nie umiem kłamać.- powiedziałam patrząc przez okno.
- No dobrze, więc bądź szczera. Wyobraź sobie, że opowiadasz to swojemu najlepszemu przyjacielowi.- stwierdził zrezygnowany.
- Ethan...- szepnęłam.
- Postaraj się, dla Ethana. On będzie to oglądał.- uśmiechnął się do mnie Finnick. Skinęłam głową. Mój mentor zadał mi jeszcze kilka pytań nie związanych z Igrzyskami. Później przyszedł Chris z moją ekipą przygotowawczą by wizualnie przygotować mnie do wywiadu.
- Finnick, spadaj, teraz my się nią zajmiemy.- Chris zwrócił się do mojego mentora.
- Mam nadzieję, że tobie lepiej pójdzie, bo ani mi ani Jacksonowi nie wyszło z tego nic dobrego.- zaśmiał się. Posłałam mu wściekłe spojrzenie.
- No, a ty księżniczko spadaj pod prysznic, musisz wyglądać perfecto. - uśmiechną się stylista. Dziwiło mnie, że moja ekipa jest przy nim taka cicha, bo wcześniej buzie im się nie zamykały. Poszłam do łazienki gdzie się ogarnęłam. Wyszłam po jakiś dwudziestu minutach ubrana w szlafrok. Stella od razu posadziła mnie na krześle i zaczęła suszyć moje włosy. Póżniej ułożyła je w kok, a grzywce pozwoliła opadać na czoło, w tym czasie Marcus i Dean zajmowali się makijażem itp. W tym czasie Chris gdzieś wyszedł. Kiedy wrócił miał ze sobą obcisłą, granatową sukienkę na ramiączka. Szybko założyłam sukienkę, do której doszły czarne buty na obcasie, na szczęście mniejszym niż w tych butach, w których kazał mi chodzić Jackson. Uśmiechnęłam się patrząc na swoje odbicie w wielkim lustrze.
- Już, możemy iść?- zapytałam wciąż wpatrując się w swoje odbicie.
- Jeszcze jeden drobiazg.- powiedział Chris i zawiesił mi naszyjnik z literą C, ten który miałam na sobie na dożynkach. - Możemy iść, jest perfecto.
Zaśmialiśmy się i wyszliśmy z pokoju, po czym udaliśmy się w stronę windy. Czekali już tam na nas Nate i jego ekipa. Zjechaliśmy na sam dół. Przed budynkiem czekał na nas czarny, sportowy samochód, który zawiózł nas na miejsce.
Za kulisami naerwowo kręcili się trybusi i ich styliści. Caesar Flickerman właśnie wszedł na scenę i zapowiedział nasze wejście.
- Powitajmy naszych trybutów!- zagrzmiał radośnie. Wszyscy gęsiego, zgodnie z numerami dyskrytów weszliśmy na scenę i usiedliśmy na krzesłach stojących niedaleko Caesara. Dziesięć minut dla każdego- pomyślałam czekając na swoją kolej.
__________________________________________________
Jak narazie akcja niezbyt się rozkręca, ale w następnym rozdziale trybuci wejdą na arenę i zacznie się rzeź<śmiech mordercy>. 

4 komentarze:

  1. świetny rozdział . ;D już nie mogę doczekać się następnego i mam nadzieję ,że pojawi się nie długo . ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ale ja ponawiam moje błaganie!!! On taki fajny jest!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo ;)
    "Po raz pierwszy stoimy obok siebie, nie na rydwanach, w zwykłych strojach." - ty w goóle napisałaś o paradzie? Wyczytałam tylko fragment o prezentacji, lecz wtedy, gdy ich wybierali. Nie przypominam sobie tych rydwanów...

    Gdzie się nauczyła tak świetnie strzelać? No chyba nie próbując zestrzelić ryby, ne? To samo, z rzucaniem włócznią. Tak po prostu sobie wzięła każdą z broni i prawie idealnie trafiła w wyznaczone cele? Śmierdzi mi trochę ta sprawa.

    Często ucinasz końcówki - ę,ą.

    "Wreszcie wszyscy zaczęli się zbierać w jadalni. Po chwili Max wszedł na salę treningową.
    - Stresujesz się?- zapytał Rey siadając obok mnie."

    Jak związek ma ze sobą wyjście Max'a i przyjście Rey'a???

    Szkolenie trwało trzy dni. Jak wszystko tak dobrze opanowała, to gratuluję. Chciałabym tak szybko chłonąć wiedzę i umiejętności...

    Ajjjj!!! Ta zmiana czasów miesza mi we łbie. Powoli się gubię.
    Raz się przytulają, raz nienawidzą. Ja tam na przykład nie zbliżyłabym się do faceta, którego znam tylko ze szkoły aż tak. Do tego, na jakich podstawach ona dostała to dziesieć punktów? Nic specjalnego nie zrobiła.

    Powiem ci, że mamy ten sam problem - idealizowanie swoich bohaterek i nie koniecznie to uzasadniamy.
    Awrrr znów błąd. Mamy sukienki na ramiączkach, nie ramiączka...

    O interpunkcji wspominać nie będę...

    OdpowiedzUsuń