czwartek, 17 maja 2012

Rozdział 7.

Nikole omiotła nas wściekłym spojrzeniem, które zatrzymała na mnie. Poczułam rozchodzący się po ciele dreszcz. Nikole też drżała, tyle że z wściekłości i jednocześnie smutku. Zapewne zachowałabym się ponownie gdyby to był Ethan, nie Nate. Poczułam zbierające się w oczach łzy na myśl o przyjacielu.
- To wszystko twoja wina!-krzyknęła zwracając się do mnie.
- Nikole... ja...nie- jąkałam się.
- Zamknij się! To wszystko twoja wina i nie wymiguj się. Gdybyś się do nas nie przyczepiła Rey by żył, jeszcze by to wygrał! To ty go zabiłaś!- krzyczała zalewając się łzami. Nie wiedziałam co robić, stałam jak wmurowana w ziemię patrząc na wściekłą Nikole, która chwilę później stała już przy mnie zaciskąjąc swoje palce na mojej szyji. Przygryzłam wargę patrząc na jej wściekłą twarz oświetlaną jedynie słabym światłem, które dawał księżyc.
- Nikole, puść ją.- pisnęła Alissa.
- Nie wtracaj się.- warknęła.- Musi zapłacić za to co zrobiła.
Czułam okropny ból rozchodzący się po ciele,miałam mroczki przed oczami i czułam jakby moja dusza miała zaraz wzlecieć wysoko ponad chmury. Nogi miałam jak z waty, czułam, że zaraz upadnę. W pionie trzymał mnie jedynie uścisk Nikole. Nie wiem ile to trwało, ale kiedy zobaczyłam jak Nikole upada na ziemię ze strzałą wbitą w sercę czułam się jak ryba dopiero co wyciągnięta z wody. Łapczywie nabierałam do płuc powietrza, którego tak mi brakowało. Wystrzał armatni, kolejny zawodowiec zakończył swoją przygodę na arenie. Przed sobą ujrzałam Max'a trzymającego w ręku łuk.
- W porządku?- zapytał, skinęłam głową w odpowiedzi. Delikatnie opadłam na ciepły piasek zanurzając w nim palce. Chwilę później nad naszymi głowami pojawił się poduszkowiec i w swoje szczypce złapał martwe ciało Rey'a, a potem Nikole. Patrzyłam jak wiatr rozwiewa długie blond włosy trybutki. Zostało już tylko siedmu trybutów, siedmiu i mogę wrócić do Ethana.
- Chodźmy spać.- zarządziła Alissa. Położyłam się jak najbliżej Rogu Obfitości. Dzisiaj miałam zamiar wprowadzić w życie mój plan, a mianowicie odejść, poprostu odejść gdzieś w las. Koniec współpracy z zawodowcami. Przez dłuższy czas patrzyłam na śpiących Alissę i Max'a, dopiero później odważyłam się spojrzeć na Nate'a. Spał tak spokojnie, jakby Igrzyska nigdy nie istniały. Kiedy byłam już całkiem pewna, że wszyscy spokojnie śpią, bezszelestnie wstałam i podeszłam do Rogu. Wygrzebałam z niego kilka noży, miecz i łuk ze strzałami.Miecz i nóż schowałam za paskiem spodni, a łuk przewiesiłam przez ramię. Znalazłam też średniej wielkości czarny plecak, do którego zapakowałam trochę jedzenia. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam w stronę jeziora. Po drodze stanęłam przy Nate'cie. Kucnęłam, odgarnęłam włosy z jego czoła i pocałowałam lekko.
- Gdzie się wybierasz?- usłyszałam głos Max'a tuż przy swoim uchu, kiedy stopą dotykałam tafli jeziora.
- Odchodzę.- szepnęłam.
- Idź.- powiedział obojętnie.- Tylko uważaj na siebie.- dodał z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech i zanurzyłam się w ciepłej wodzie jeziora. Rozum mówił mi, że źle robię, przecież dzięki zawodowcom mogłabym wytrzymać tu dłużej, ale za to serce mówiło, że jeśli chcę wrócić do Ethana muszę zacząć działać na własną rękę. Jak to miałam w zwyczaju posłuchałam głosu serca. Las w nocy wyglądał przerażająco. Wszystko teraz wyglądało na podejrzane. Przez korony drzew przebijał się tylko cień poświaty księżyca więc miałam ograniczoną widoczność. Postanowiłam znaleźć sobie jaieś miejsce na nocleg. Na swojej drodze ujrzałam wierzbę, której gałęzie opadały do samej ziemi. Upewniłm się, że nikogo tam nie ma i położyłam się. Długo nie mogłam zasnąć, siedziałam plotąc siec rybacką z winorośli rosnącej obok. Sieć była prawie skończona kiedy słońce wschodziło. Na chwilę przymknęłam powieki, a otworzyłam je dopero kiedy słońce było na szczycie nieboskłonu. Przetarłam oczy i przeczesałam włosy palcami. Usłyszałam czyjeś kroki. Zamarłam.
- Clarie, gdzie jesteś?- szeptał ktoś do siebie. Wszędzie rozpoznałabym ten lekko zachrypnięty głos, to Nate. Nie zamierzałam wychodzić ze swojej kryjówki, odeszłam żeby nie patrzeć na jego śmierć, a on sam wyszedł tu będąc w pełni świadomym, że w każdej chwili może zostać zaatakowany. Wykrakałam, zobaczyłam czających się za drzewami trybutów, tych samych, którzy zaatakowali nas kiedy miałam pomóc Rey'owi pozbyć się Nate'a. Przed oczami błysnął mi grot strzały mknący ku Nate'owi. Zrobiłam najgłupszą rzecz na jaką było mnie teraz stać - rzuciłam mu się na pomoc. Dosłownie rzuciłam bo on upadł przygnieciony ciężarem mojego ciała, a strzała przeleciała tuż nad nami.
- Clarie!- na jego twarzy zagościł radosny uśmiech.
- Ty wiesz w jakiej sytuacji się właśnie znaleźliśmy?- warknęłam.
- Możnaby to określić dwuznacznie.- mruknął.
- Nie o to mi chodzi, atakują nas.- syknęłam i przewróciłam się kawałek dalej, tak że teraz on znajdował się nade mną. Rozejrzał się nerwowo po obrszarze, na którym się znajdowaliśmy.
- Nikogo nie widzę.- powiedział patrząc na mnie.
- Ślepota.- mruknęłam zirytowana. W tym samym momencie obok nas przeleciał oszczep, serce mi zamarło, był tak blisko nas. Utknął w ziemi ledwie pare centymetrów od mojej twarzy. Zza drzew wyłonili się trybuci.
- Teraz widzę.- powiedział Nate siląc się na obojętny ton.
- Nie chcemy wam przeszkadzać, ale czas na śmierć.- powiedział do nas jeden z trybutów. Zrzuciłam z siebie Nate'a i wstałam. Wzięłąm głęboki wdech i omiotłam wzrokiem wszystkich trybutów. Byli ode mnie dużo wyżsi i napewno silniejsi.
- W tym roku trafili się słabi zawodowcy, nie sądzisz Drake?- inny popatrzył na tego pierwszego.
- Czy ja wiem, ta mała przetrwała aż do teraz, a on... nie sądzę by był zawodowcem, widziałem jak uciekał spod Rogu Obfitości.- wyjaśnił Drake. Był on wysokim, dobrze zbudowanym trybutem z Szóstki. Miał krótkie czarne włosy i szare oczy. Wpatrywał się we mnie jak myśliwy w zwierzynę, z żądzą mordu w oczach. Przy nich czułam się niczym wystraszona antylopa, którą atakuje stado tygrysów. Sięgnęłam po nóż przyczepiony do paska spodni, dla nich to był znak, że nie poddam się bez walki.
- To był zły ruch.- mruknął Drake. Mierzyliśmy się spojrzeniami.- Zajmijcie się tamty, ja pobawię się z naszą laleczką.- powiedział do pozostałych trybutów kładąc nacisk na ostatnie słowo, którego szczerze nienawidziłam. Reszta trybutów nie ociągała się  i zaatakowała Nate'a. Nim się obejrzałam Drake biegł w moją stronę. W chwili gdy się zamachnął odchyliłam się do tyłu unikając ciosu. Kiedy Drake obrócił się drasnęłam boleśnie jego plecy. Syknął z bólu jednocześnie posyłając mi mordercze spojrzenie. Równocześnie zaczęliśmy biec w swoje strony. Oberwałam, mocno, w ramię. Złapałam się za krwawiące miejsce, przez palce przeciekała szkarłatna krew. Oderwałąm rękę od ramienia dopiero kiedy Drake zadał kolejny cios, tym razem końcówka jego ostrza zadrasnęła mój policzek. Zareagowałąm natychmiastowo, zamachnęłam się, tak że mój nóż przeciął skórę na ramieniu przeciwnika. W tej walce nie miałam najmniejszych szans. No i gdzie jest ten Finnick kiedy tak go potrzebujemy?! Nasze ostrza jeszcze nie raz spotkały się w zaciętej walce. Zadawaliśmy sobie ciosy na oślep, trafiłam parę razy Drake'a, ale za to on uderzał mieczem dużo częściej. Miałam chyba z dwa razy więcej ran niż od początku Igrzysk! Nagle poczułam, że na coś wpadam. Czemu te cholerne drzewo musiało tu stać?! Zginę, jak Boga kocham zginę! Finnick zróbże coś! Czy my nie mamy żadnych sponsorów? napewno ktoś się nami zainteresował! W momencie kiedy Drake miał zadać ostateczny cios z nieba zaczął spadać spadochron, a do niego przyczepiony był świecący w słońcu, srebrny trójząb. Mimowolnie się uśmiechnęłam i wypowiedziałam nieme dziękuję. Jeśli Finnick przysłał trójząb, to mogło to znaczyć, że mam wykorzystać jego taktykę- złapać przeciwników w sieć i przedziurawić ich trójzębem. Rzuciłam się w stronę trójzębu, kiedy miałam go w ręku, ktoś nadepnął na moją dłoń.
- Nie tak szybko, laleczko.- rzucił Drake z chytrym uśmieszkiem i przycisnął mocniej swoją nogą moją dłoń, zawyłam z bólu, jednocześnie zwracając na siebie uwagę Nate'a i dwóch trybutów. Próbowałam wyswobodzić dłoń spod ciężkiego buta, ale to poszło na marne. Krew cieknąca z ramienia Drake'a rozbijała się o moje plecy tworząc ciepłą, czerwoną plamę. Mojemu przeciwnikowi wyraźnie znudziło się czekanie na mój ruch, kiedy ja leżałam bezczynnie, więc złapał mnie za włosy i pociągnął do góry. W pośpiechu złapałam moją broń, ale ta wyślizgnęła mi się z mokrej od potu i krwi ręki. Patrzyłam z przerażeniem w stalowe tęczówki przeciwnika, zaśmiał się cicho, ale jego oczy wciąż wyrażały żądzę  mordu. Zacisnął mocnej palce na moich włosach nie dając mi szansy na ucieczkę. Szarpnęłam się najmocniej jak potrafiłam. Podziałało, wyrwałam się z uścisku Drake'a, chociaż część moich włosów wciąż znajdowałą się między jego palcami. Rzuciłam się w stronę trójzębu, złapałm go i podbiegłam do swojej dotychczasowej kryjówki. Wczołagałam się pod gałęzie i sięgnęłam ręką po sieć, nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za nogę. Zacisnęłam palce na sieci i rzuciłam ją tak, że oplotła nogi Drake'a, pociągnęłam za sieć i przewróciłam przeciwnika.
- I kto teraz jest górą?- zapytałam ironicznie gdy ustałam nad nim. Próbował wyswobodzić nogi z sieci, ale ja tylko pociągnęłam ją mocniej, a ta zacisnęła się jeszcze bardzie wywołując na jego twarzy grymas bólu. Uśmiechnęłam się chytrze i nastąpiłam na jego rękę próbującą sięgnąć wcześniej upuszczony miecz.
- I co teraz zrobisz? Zabijesz mnie? Zmienisz się w potwora żądnego krwi?- nasze spojrzenia spotkały się, przygryzłam dolną wargę i wbijam mu trójząb w klatkę piersiową. Armatni wystrzał- to koniec dla kolejnego trybuta. Z kącików jego ust zaczynają spływać strużki krwi, a jego oczy zimne, puste, martwe, wciąż wpatrują się we mnie. Wzdrygam się i odwracam w stronę Nate'a, któremu jeden z trybutów właśnie chce zadać ostateczny cios. W pośpiechu złapałam miecz wcześniej należący do Drake'a i biegnę w stronę trybuta. Zaszłam go od tyłu i przyłożyłam miecz do gardła. Zimna stal przecieła skórę i kilka mięśni. Z jego ust wylewa się masa krwi, upada i miota się w przedśmiertnych konwulsjach, próbując zatrzymać krew. Drugi z trybutów dorwał się do mojego łuku i mierzył nim właśnie do nic nie podejrzewającego Nate'a. Tym razem nie zdążyłam zareagować, strzała przeszyła brzuch mojego kolegi. Armatni strzał - to chłopak jeszcze przed chwilą miotający się zmarł. Nate upadł na kolana i trzymał się za krwawiący brzuch. Kucnęłąm obok niego.
- To koniec, mój koniec.- wychrypiał. Pokręciłam głową.
- Nate, nie zostawiaj mnie, proszę.- szepnęłam czując łzy w oczach. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo będzie mi go brakować, jak bardzo mi na nim zależało. Złapałm go za rękę i lekko ścisnęłam.
- Zostań ze mną ... do końca.- poprosił ledwo słyszalnym głosem. Przysunęłam się bliżej niego i usiadłam na miekkim mchu. Patrzyłam się w jego błękitne oczy i widziałam w nich ból i cierpienie, ale nie tylko.
- Clarie, skoro i tak już umieram,muszę ci to powiedzieć...- uciął patrząc na mnie- ja... kocham cię ... zakochałem się w tobie kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy... i już nigdy kochać nie przestałem.- przymknął powieki czekając na moją reakcję.
- Och ... Nate... ja...- nie wiedziałam co powiedzieć. Armatni wystrzał.- Nate!-krzyknęłam i potrząsnęłam nim. To na nic, on już odszedł.

____________________________________________________
 Jak dla mnie całkiem niezły rozdział, a dla was?  Wybaczcie wierne fanki Nate'a, ale jego śmierć była planowana już na samym początku : 3
http://www.youtube.com/watch?v=uKrCE1aYz7o - takie tam Drzewo Wisielców < 3

6 komentarzy:

  1. świetny rozdział . ! :D ;* szkoda ,że Nate umarł . już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału .xd robi się coraz ciekawiej .

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział... Przez te dni bez nowości trochę opuścił mnie nastój 72 Głodowych Igrzysk i utonęłam w Ćwierćwieczu Poskromienia... A i dziękuję za miłe słowa, chociaż rzeczywiście trochę mało ostatnio Maysilee<3 Na arenie nadrobię zaległości!
    Zapraszam do siebie:
    http://poskromienie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Łeheheheheheheheheheh!!! To są takie emocje, że.....Łeheheheheh!!!
    Suuuuupeer rooozdział, łehehehe!!! :c

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Przynajmniej Clarie nie musi już zabijać Nate'a. Taka jest zaleta jego śmierci. Tylko nie myślcie, że ja zabijam ludzi z zimną krwią, dlatego tak mówię o czyjejś śmierci ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. no nie najpierw Rey , a teraz Nate ! :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Musisz wszystkich usmiercac.No dobra dziwnie to brzmi.Ale przynajmniej Clarie nie musi go zabijac.A teraz sobie chlipie nad moim laptopem czytajac to.Bede miala przez ciebie katar:<

    OdpowiedzUsuń