niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 8.

Kosmyki czarnych włosów opadały na jego czoło i zamknięte oczy. Przeklinałam siebie w myślach, za to że pozwoliłam mu zginąć. Ile to już razy ja powinnam zginąć, a giną ktoś zupełnie inny. Rey, Nikole, Nate kto bedzie następny? Kto jeszcze poniesie śmierć za głupotę Clarie Finnigan? Pytam KTO?! Nie dostałam na te pytanie odpowiedzi, tak jak na wiele innych, które teraz kłębiły się w mojej głowie. Siedziałam nad martwym już ciałem Nate'a, a łzy ciekły po moich policzkach niczym maleńkie strumyki, rozbijając się na jego klatce piersiowej. Wyglądał tak spokojnie, mimo, że cały był umorusany krwią. Patrzyłam na jego spokojną twarz wciąż nieświadomie ściskając jego dłoń. On przed chwilą wyznał mi młość.- dotarło do mnie. Czyli nie tylko ja umiem się ukrywać z moimi uczuciami. Łzy pomału przestawały płynąć, ręce się trąść, a ciało drżeć. Niepewnie wstałam i odeszłam kawałek dalej zbierając pozostałą na polu walki broń. Co chwila przecierałam mokre od płaczu oczy. Na niebie pojawił się poduszkowiec i zabrał Nate'a. Patrzyłam jak bezwładne ciało unosi się wysoko nad moją głową. Poduszkowec znika, a razem z nim ten, który mnie kochał. Kopnęłam kamień leżący obok i wyrzuciłam w swoją stronę mnóstwo nieocenzurowanych słów. Zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam przed siebie. Błąkałam się po lesie nie znajac celu swej podróży. Co i raz potykałam się o wystające korzenie i inne dary matki Natury. Kiedy zaczęło się ściemnać nie zaprzestałam swej wędrówki. Nie czułam zmęczenia. Czułam się winna, tak cholernie winna za to wszystko. W momencie kiedy przystanęłam koło strumyka bięgnącego przez las rozbrzmiał hymn Panem. Po nim na niebie pojawiły się zdjęcia zmarłych, znów zobaczyłam uśmiechniętą twarz Nate'a i poczułam uścisk w żołądku. Przysiadłam na kamieniu znajdującym się tuż przy strumyku. Jego zdjęcie pojwaiło się jako pierwsze, czyli Max, Alissa i dziewczyna z Trójki wciąż żyją. Potem pojawił się Drake i jego sprzymierzeniec, jak się okazało chłopak z Ósemki. Zostało ośmioro trybutów, czyli teraz dziennikarze zaczną jeździć do dyskrytów by przeprowadzić wywiady z rodzinami żywych jeszcze trybutów. Alissa i Max to jedyna para trybutów z jednego dyskrytu, która przetrwała aż do teraz. Zmęczona wydarzeniami dziesiejszego dnia postanowiłam poszukać miejsca na nocleg. Chodziłam długo między drzewami, aż w końcu znalazłam się w miejscu dość gęsto porośniętym drzewami i do tego otaczały je gęste, wysokie krzaki. Swoje rzeczy dokładnie ukryłam i usiadłam plecami opierając się o drzewo. W ręku cały czas ściskałam nóż. Patrzyłam w niebo usiane gwiazdami i zastanawiałam się czy to kopuła areny jest tak skunstruowana by ukazywać piękne, gwiaździste niebo czy to wyczyn matki Natury. Podkuliłam nogi pod bordę i oplotłam je rękami. Patrzyłam w pustą przestrzeń, a moją głowę zaprzątało mnóstwo myśli. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. We śnie widziałam Nate'a w chwili kiedy wyznawał mi miłość, Ethana całującego mnie na pożegnanie, Kim żegnającą się ze mną, rodziców, mamę zalaną łazami i tatę każącego uważać na siebie. Momentalnie znalazłam się na plaży z Etnan'em, śmiejemy się, pływamy, poprostu jesteśmy szczęśliwi. Budzę się zlana potem. Słońce leniwie wschodzi ogrzewając moje zmarźnięte ciało. Wstałam by rozprostować kończyny, ruszyłam na mały spacer do strymyka by nabrać trochę wody do butelki. Cały czas ściskałam w dłoni nóż. Podeszłam do strumyka i nabrałam trochę wody do butelki. Usiadłam na miekkiej trawie i zaczęłam przemywać rany, które wczzorajszego dnia zadał mi Drake. Najgorzej wyglądała rana na ramieniu. Skrzywiłam się lekko kiedy przyłożyłam rękę z zimną wodą do rany, cholernie szczypało. Kiedy w miarę się ogarnęłam wróciłam do swojej kryjówki. Na gałęzi jednego z krzaków siedział ptak.Kosogłos- pomyślałam. Kosogłosy były połączeniem genetycznie zmodyfikowanych głosokułek i kosów. Kapitol stworzył je podczas Mrocznych Dni by wykradały informacje rebeliantom, a kiedy ci zorientowali się, że kosogłosy przekazują informacje Kapitolowi podawali im błędne informacje by zmylić władze. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam pod drzewem. Siegnęłąm do plecaka i wyciągnęłam z niego kawałek bułki. Odrewałam kawałek, położyłam sobie na dłoni i przysunęłam ją bliżej ptaka. Ten z początku niepewnie, później corac śmielej zaczą podchodzić do mnie. Wskoczył mi na rękę i zaczął skubać bułkę. Delikatnie pogłaskałam go po główce, a ten popatrzył na mnie zaciekawiony. Uśmiecham się lekko i wygodniej opieram się o drzewo. Przymykam powieki, a przed oczami stają mi obrazy z mojego snu. Wzdrygam się płosząc przy tym kosogłosa. Jak to miałam w zwyczaju przeczesałam palcami włosy i ponownie zatopiłam się w rozmyślaniach o rodzinnym dyskrycie. Wszystko jak zwykle sporwadziło się na temat Ethana. Do mojej głowy nadlatywały różne wspomnienia, te dobre jak i zarówno te złe. Nagle kosogłos wciąż siedzący na krzaku zaczął naśladywać czyjeś głosy. Momentalnie wstałam i przyczaiłam się za krzakami. Wzięłam do ręki trójząb i czekałam. Nawet nie wiem na co czy raczej na kogo czekałam. Wciąż czujna wypatrywałam i nasłuchiwałam głosów innych trybutów. Nagle w moim polu widzenia pojawiła się trybutka z Jedenastki.Była to atletycznie zbudowana dziewczyna, mająca mniej więcej siedemnaście lat. Była ode mnie sporo wyższa i sądząc po jej wyglądzie silniejsza. Nieświadomie przesunęłam się lekko w bok kiedy ta szła w moja stronę. Dziewczyna zapewne usłyszała szelest i odwróciła się w moją stronę. Teraz żałowałam, że nigdy nie skorzystałam ze stanowiska kamuflażu podczas szkolenia. Trybutka chyba mnie zauważyła bo uśmiechnęła się chytrze sięgając po nóż i ruszyła pewnym krokiem w moją stronę. Zacisnęłam palce na trójzębie.
- Nie ukrywaj się, widzę cię.- warknęła patrząc wprost w moje oczy.Zadrżałam i niepewnie podniosłam się. Zaczęła biec w moją stronę, odskoczyłam w bok mocniej zaciskając palce na rekojeści broni, tak że pobladły mi kostki. Popatrzyła na mnie gniewnie i rzuciła swoim nożem w moją stronę. Nie zdążyłam odskoczyć, trafił mnie w nogę. Zawyłam z bólu na co trybutka zaśmiała się. Nie czekając na jej dalsze reakcje, chwiejnie podbiegłam do niej i wbiłam jej trójząb w plecy. Przebiłam jedocześnie płuca i serce. Patrzę na nią, a potem zbieram swoje rzeczy.Kolejna przeprowadzka- pomyślałam i ruszyłam dalej utykając. Szłam dopóki ból w nodze nie stał się na tyle uciążliwy, że nie mogłam dalej iść. Usiadłam na trawie i wypatrywałam choćby najmniejszego ruchu w pustej przestrzeni rozciągającej się przede mną. Położyłam się na miekkiej trawie, nie obchodziło mnie, że byłam na śrdoku pustkowia, i tak nie mogłam się ruszyć, a Finnick nie miał raczej zamiaru mi pomóc. Wypatrywałm różnych kształtów w chmurach leniwie snujących się po błękitnym niebie. Mimowolnie wspomniałam jak to kiedyś razem z Ethanem portafiliśmy przesiedzieć cały dzień ma plaży i wyszukiwać najróżniejszych kształtów. Właśnie w takiej chwili się poznaliśmy.
" Niska dziewczynka o świecących, szczęśliwych zielono-niebieskich oczach siedziała na plaży wpatrując się w błękitne niebo, po którym sunęły białe, puchowe chmury, Była sama... jak zwykle. Dzieci w szkole nigdy nie zwracały na nią szczególnej uwagi, ale jej to nie przeszkadzało... lubiła samotność, a może po prostu się do niej przyzwyczaiła? Wracając do rzeczy. Niedaleko niej siedział chłopiec mniej więcej w tym samym wieku, zaciekawionym wzrokiem patrzył na nieznajomą. Jej twarz wyrażała rozmarzenie, o czym myślała, czy widziała go, czy znała go? W końcu chodzili razem do szkoły, on był tylko rok starszy, każdy go znał. Zawsze był otoczony wianuszkiem " przyjaciół", ona zawsze sama. Byli tak różni, a mimo to tak bardzo chciał ją poznać, chciał wiedzieć jaka jest naprawdę. Zdobył się na odwagę  i podeszdł do niej.
- Cześć. - przywitał się z uśmiechem. Dziewczynka uchyliła półprzymknięte powieki i popatrzyła na niego zadziwiona.
- Och, cześć.- odpowiedziała niepewnie. Na jej usta wpłynął nieśmiały uśmiech.
- Mogę się przysiąść? - zapytał patrząc w jej oczy. Delikanie, prawie nieznacznie skinęła głową. - Jestem Ethan.- przedstawił się z szerokim uśmiechem.
- Clarie.- odpowiedziała tak niepewnie jakby wogóle nie chciała tego mówić. 
- Co robiłaś zanim przyszedłem? -zapytał niby od niechcenia.
- Szukałam fajnych kształtów w chmurach.- uśmiechnęła się już nieco pweniej, ale kiedy tylko czarnowłosy chłopiec znów na nią spojrzał zarumieniła się i odwróciła wzrok." Uwielbiałam wspominać ten dzień. Rozejrzałam się dookoła, widziałam tylko drzewa rosnące wokół mnie i nic, zupełna cisza, spokój, jakby to wogóle nie była arena, jakby to wszystko nie istniało, jakbym była całkiem sama, jak kiedyś. Wszyscy chybą są teraz bardziej ostrożni, w końcu zostało nas tylko siedmioro. Słońce świeciło mi prosto w oczy. Zakryłam dłońmi twarz i zacisnęłam powieki. Teraz szcczerze było mi wszystko jedno, mogłabym nawet zostać zadźgana nożem, ale mi i tak wszystko jedno. Nie wierzyłam, że przeżyję do końca. Zostali tylko najlepsi i ja. Można uznać, że miałam zwykłego farta, że jeszcze nie zostałam zamordowana. Stop, stop, stop, co mnie wzięło na takie beznadziejne przemyślenia, przecież obiecałam sobie, że wrócę.- skarciłam siebie w myślach i wstałam. Natychmiast tego pożałowałam i jęknęłam. Ból w nodze znów stał się nie do zniesienia. Ponownie opadłam na trawę.
- Jak ja mam wygrać skoro nawet nie mogę wstać?! - warknęłam na siebie. Super gadam sama ze sobą. Kapitol ma pewnie niezły ubaw, a w szeczólności prezydent Snow. Pewnie rozmawiają teraz o kolejnej wariatce z Czwórki. O nie, ja im jeszcze pokaże. Mimo cholernego bólu wstałam i niepewnie, utykając szłam przed siebie. Dobra oni... ja... ktokolwiek, mieli rację , jestem wariatką. Odbiło mi, nie możliwe żebym przeszła chociażby dziesięciu metrów! Zrezygnowana usiadłam na trawie i założyłam ręce na piersi. Czekałam, Bóg wie na co.
_______________________________________________________________________
Trochę chaotyczny ten rozdział, ale to przeze mnie, moją chorą wyobraźnię i to, że coś mi odwaliło jak to pisałam. Norma. Trochę przynudziłąm tym rozdziałem, ale nie chciałam wprowadzać zbyt dużo akcji, w końcu zostali już tylko najlepsi i szykuje się ostateczna walka.

5 komentarzy:

  1. według mnie rozdział jest bardzo dobry xd .;* już nie mogę doczekać się kolejnych zwłaszcza tej ostatecznej walki gdyż już są sami najlepsi . czekam na kolejny rozdział . pisz szybko ;D ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarypiste!!! Ruszaj się z następnym! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział,a z tym chaotycznym rozdziałem to dobrze że tak zrobiłaś . Czekam na ostateczną walkę xdd. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie rozwinięta akcja.... Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kosogłosy nie były zaplanowane, tylko głoskułki to one miały przenosić informacje.

    OdpowiedzUsuń