poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział 13.

Obudziły mnie krople deszczu rozbijające się o szybę. Przekręciłam się na drugi bok i okryłam szczelniej kołdrą.  Moje zachowanie spotkało się z cichym śmiechem. Zdziwiona wyciągnęłam rękę by zlokalizować kto siedzi obok. Złapałam tego kogoś za rękę, potem brzuch i tors, twarz była za wysoko więc opuściłam rękę zrezygnowana i skuliłam się pod kołdrą. Leniwie otworzyłam oczy kiedy owy któś odgarnął włosy opadające mi na twarz.
- Cześć, Ethan.- przywitałam się uśmiechając lekko.
- Hej.- odpowiedział.
- Która godzina?- zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Coś koło trzynastej.- mruknął marszcząc przy tym zabawnie brwi.
- Co?! Tak długo spałam?- zapytałam patrząc na niego,a on tylko skinął głową. Wstałam i podeszłam do szafki. Wyciągnęłam z niej jasne jeansy i koszulkę na krótki rękaw. Poszłam do łazienki by ogarnąć się nieco. Ubrałam się i przebrała. Związałam włosy w warkocz i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Dzisiaj wyglądałam już nieco lepiej. Odespanie tych kilku nocy znacznie poprawiło mój wygląd i samopoczucie. Na moje szczęście sny nie męczyły mnie tej nocy. Wróciłam do pokoju, po którym krążył Ethan. Usiadłam na łóżku i przypatrywałam się mu.
- Czemu dziewczyny zawsze tak długo siedzą w tej łazience?- spojrzał na mnie po chwili.
- Ej.- zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką. Po chwili na podłodze leżały różnorakie poduszki, a wokół nas latały białe piórka. ,a my turlaliśmy się po podłodze wijąc się ze śmiechu. Nasze wygłupy przerwała mama wchodząc do pokoju.
- Co tu się ...- przerwała zakrywając usta dłonią.- Mniejsza o to. Clarie, ktoś czeka na ciebie, na dole.- powiedziała i zaczęła uważnie przyglądać się bałąganowi panującemu w pomieszczeniu. Zbiegłąm po schodach wyjmując przy tym pióra z włosów. Uśmiechnęłąm się kiedy zobaczyłam, że owym gościem jest Scott.
- Cześć Clarie.- przywitał się, a na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
- Heej.- odwzajemniłam uśmiech.
- Przejdziemy się?- zapytał dość entuzjastycznie i wyciągnął z moich włosów kolejne piórko, po czym połaskotał mnie nim po nosie. Chwilę później zanosiliśmy się głośnym, nieopanowanym śmiechem.
- Widzę, że coś wam tu wesoło.- powiedział Ethan pojawiając się ni stąd ni zowąd na schodach. Machinalnie odwróciłam się w jego stronę.
- Ethan...- szepnęłam.- To nie tak ...- zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.
- Daj spokój, Clarie. Nie jestem ślepy, okej? Tylko mogłaś powiedzieć mi wcześniej, a nie mydlić mi oczy tym, że mnie "kochasz"- powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami. Wybiegłam z domu, ale on już zniknął z pola mojego widzenia.
- Ethan!- krzyknęłam gdzieś w przestrzeń i pobiegłam w stronę jego domu. Ktoś zatrzymał mnie kiedy byłam jeszcze w mierę blisko domu. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy zmieszane z deszczem.
- Już dobrze, chodź wrócimy do domu.- mówił uspokajającym tonem Scott. Przytuliłam się do niego i dałam upust swoim emocjom. Scott odprowadził mnie do domu. Weszliśmy do mojego pokoju. Poszłam się przebrać w suche ubrania. W głowie wciąż szumiały mi słowa Ethana. Tak bardzo chciałam, żeby jakoś nam się ułożyło, ale los jak zwykle był przeciwko mnie. Wróciłam do pokoju wciąż zapłakana. Usodłam na łóżku obok Scotta, a on przytulił mnie i pozwolił się wypłakać. Nie mówił nic, wiedział, że potrzebuję teraz chwili ciszy, słowa były tu zbędne.
- Clarie... wszystko w porządku?- zapytała mama wchodząc do pokoju.
- Nie! Nic nie jest w porządku! - krzyczałam i ponownie zalałam się falą łez. - To wszystko moja wina...- wyszeptałam. Gwałtownie wstałam i wybiegłam z pokoju zabieraąc ze sobą bluzę, która ówcześnie leżała na łóżku. Pobiegłam przed siebie, byłam na dworzu, deszcz wciąż padał. Rozejrzałam się na około. Nikogo nie było, Scott dał sobie spokój. Miałam wyznaczony cel. Biegłam przed siebie. Dotarłam do małego "osiedla"- czyli kilku domków postawionych obok siebie. Pierwszy, drugi, trzeci i jest dom Ethana. Wskakuję po schodkach kilkoma dużymi susami. Zastukałam w drzwi, które otworzyła młodsza siostra Ethana- Lilianna, przy okazji uderzając mnie nimi w nos. 
- Cześć Lily, jest Ethan?- zapytałm łapiąc się za lekko krwawiący nos.
- Ethana jeszcze nie ma.- powiedziała jego matka- Natalie, wychodząc z kuchni.- Myśleliśmy, że jest z tobą.- dodała po chwili zastanowienia. - Clarie, co ci się stało?- zapytała Natalie wpatrując się w moją twarz.
- Nic takiego.- odpowiedziałam wymijająco i już miałam iść dalej, ale ta złapała mnie za rękę i pociągnęła do środka. Weszłyśmy do niedużej kuchni pełniącej również funkcję jadalni.
- Teraz mów, czemu Ethana nie ma z tobą?- zapytała siedając naprzeciwko mnie. Lily usadowiła się na jej kolanach i przyglądała mi się badawczo.
- No Ethan był u mnie...- zaczęłam tłumaczyć- ale przyszedł mój kolega, zaczęliśmy się wygłupiać i Ethan pomyślał, że coś między nami jest, nakrzyczał na mnie i wyszedł. Próbowałam za nim iść, ale zniknął mi z oczu i Scott nie dał mi daleko zajść...- nie dokończyłam.
- Scott Venom?- zapytała kobieta. Skinęłam głową. Natalie westchnęła i spojrzała na okno.
- Coś z nim nie tak?- zapytałam przyglądając się jej nieodgadnionemu wyrazowi twarzy.
- On z Ethanem nigdy za sobą nieprzepadali.- wyjaśniła.
- Powinnam już iść.- powiedziałam i wytałam rękawem koleją strużkę krwi. Znów poczułam się jak na arenie. Lily zeszkoczyła z kolan swojej mamy i odprowadziła mnie do drzwi. Wygrzebałam w kieszeni jakiegoś cukierka i podarowałam go Liliannie. Ta uśmiechnęła się i wypuściła mnie z domu. Biegłam, a zimne podmuchy wiatru chłostały moją twarz. Znałam tylko jedno miejsce gdzie mógłbyć Ethan, przecież sama mu je pokazałam. To tam potrafiłam przesiedzieć cały dzień odcięta od reszty świata. Moja orientacja w terenie znów zawiodła i z impetem wpadłam na drzewo. Zakręciło mi się lekko w głowie. Oparłam się o drzewo i wytarłam twarz rękawem bluzy.Nagle przed oczyma ukazał mi się Nate.
- Nie potrzebnie się wysiliasz.- powiedział kręcąc głową- Już ci mówiłem, zasługujesz na kogoś lepszego.
- Gdybyś nie był wytworem mojej chorej wyobraźni to bym ci przywaliła.- stwierdziłam. Odepchnęłam się od drzewa i ruszyłam dalej. To coś przypominające Nate'a wciąż lazło za mną.
- Nie denerwuj mnie!- warknęłam w stronę wyimaginowanej postaci.
- Co ja robię?!- zapytał patrząc na mnie.
- Łazisz za mną.- fuknęłam.
- Dobra, dobra już znikam.- i rozpłynął się. Odetchnęłam z ulgą. Szłąm jeszcze przez kilka minut. Deszcz ograniczał mi widoczność więc co i raz wpadałam na jakieś drzewa lub kamienie mamrocząc pod nosem : cholerne zielsko. W końcu w zasięgu mojego wzroku pojawiła się mała jakinia. Mieściła się tuż przy siatce odgradzającej czwarty dyskryt od reszty Panem. Podeszłam bliżej. Był tam, choć twarz miał ukrytą w dłoniach doskonale wiedziałam, że to on. Jak zareaguje kiedy mnie zobaczy? Znowu na mnie nawrzeszczy ... należy mi się. Zraniłam go, powinien mi teraz przywalić. Zadrżałam pod wpływem emocji.
- Ethan.- wyrwało mi się kiedy byłam już całkiem blisko.
- Czego chcesz?! Scott już ci się znudził i teraz przyszłaś się pobawić moimi uczuciami?!- wybuchnął. Znów zalałam się łzami.
- Ethan, proszę. To nie tak, między mną a Scottem nie ma nic. Kompletnie nic, kumplujemy się i tyle.- łzy płynęły po moich policzkach, zasłaniając widoczność. - Ethan, kocham ciebie i tylko ciebie. Nigdy nikogo nie kochałam tak jak kocham ciebie.- wyrzuciłam z siebie i usoadłam na ziemi. Było mi teraz wszystko jedno.
- Clarie...- po raz pierwszy zobaczyłam na jego policzkach spływające łzy. Moim ciałem wstrząsnął szloch, każde jego słowo bolało, bo wiedziałam jak bardzo go zraniłam.
- Nie musisz mi wybaczać, zrozumiem jeśli nie będziesz chciał mnie znać.- powiedziałam przez łzy. Ethan przyglądał mi się uważnie. - Już nigdy nie będzie tak samo, prawda?- zwróciłam swój wzrok na niego. Nie poruszył się, nawet nie drgnął, nie wykonał żadnego gestu.
- Clarie, wiesz, że cię kocham?- spojrzał na mnie. Patrzyłam na niego zdziwiona.- I jestem gotów wybaczyć ci każde świństwo.- dodał.
- To znaczy, że mi wybaczasz?- patrzyłam na niego z nadzieją. Ethan tylko przysunął się bliżej mnie i pocałował. W duchu dziękowałam Bogu, że to skończyło się tak , a nie inaczej.

______________________________________________________________________________
Chyba wykorzystałam zakres akcji na najbliższe pięć rozdziałów xd Mówi się trudno i żyje się dalej.

6 komentarzy:

  1. nie no super i jeszcze raz super !;* bardzo się cieszę ,że Ethan wybaczył Clarie choć przez chwilę w to nie wierzyłam . :d czekam na kolejny rozdział . ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhh Okropna jesteś, wiesz? Ja chcę czytać dalej, a tu patrze i Di Ent :( . Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehh, dlaczego? Jak ja nienawidzę tych scen, że "-To nie tak jak myślisz! -Ja lepiej wiem, zdradzasz mnie! - Niee.. i płacz" Irytujące ;p Ale dlatego tak mówią, bo w ciągu maja i kwietnia przeczytałam takich scen chyba z 6 lub 7. A poza tym to rozdział świetnie napisany, ładnie dobrane słowa. Może dam ci jakiś pomysł na kolejne rozdziały? Clarie zobaczy Ethana całującego się z kim innym i tej osobie mówi też, że ja kocha itd.. Clarie to widzi, uderza Ethana [o taaak, moje ulubione sceny ;d] i wiąze się ze Scotem. Muahaha! Genialne ;d Fenix.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy Clarie będzie miała zwidy czy coś tam coraz częściej? Bo jak tak to wpadłam na pomysł żeby poszła i porozmawiała z Annie Cresta. Mogą się one dogadać czy coś. Ogólnie to jak był koniec Kosogłosa to jak czytałam tę książkę to chciałam żeby Katniss się zabiła, więc także teraz chcę żeby twoja bohaterka była "obłąkana" czy coś w tym stylu. Jak kolega/koleżanka powyżej zgadzam się żeby rzuciła Ethana, ale wolę żeby została sama.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do zwidów... Może zobaczy Cesara w sukience?
    Kocham! A z Annie rzeczywiście mogłaby się dogadać w końcu są sąsiadkami <3

    OdpowiedzUsuń