sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 14.

                        "Miłość to jest takie nie wiadomo co przychodzące nie wiadomo skąd
                                     i nie wiadmo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego. " 
 
  Otworzyłam oczy, on wciąż tam był. Jedyne co nie zgadzało mi się w otoczeniu to ten cholerny Nate opierający się o ścianę jaskini. Kręcił głową patrząc z niesmakiem na nas. Miałam zamiar nakrzyczeć na niego, za to że pojawia się tak bez zapowiedzi i to jeszcze w chwiliach kiedy nie powinien. Jednak ostatki rozumu powstrzymały mnie. Rzuciłam w jego stronę wściekłe spojrzenie, a on zaśmiał się kpiąco. Czemu tylko ja go widzę?! Wciąż tępo wpatrywałam się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą widziałam Nate'a. Potrząsnęłam głową. Nie ma go, wariuje, jak Boga kocham wariuję. Deszcz pomału przestał padać, a zza chmur zaczęło wychylać się słońce. Machinalnie odwróciłam twarz w stronę mojego towarzysza. Ethan uśmiechał się ciepło, ale jego wzrok był nieobecny, jakby go tu nie było, jakby żył własnym światem. Przez dłuższy czas lustrowałam wzrokiem jego twarz, czentymetr po centymetrze. Znów miała ten swój nieodgadniony wyraz. Tyle razy próbowałam odgadnąć co kryje się w tych nieprzeniknionych, brązowych oczach, które tak często patrzyły na mnie z przyjacielską czułością, w których tyle razy pojawiał się błys podekscytowania czy też rozczarownie, zawiedzenie. Te oczy wyrażały tylko emocje, nad którymi sam Ethan nie umiał panować, reszta pozostawała nieodgadniona.
- O czym myślisz?-  zapytał niespodziewanie przyglądając się mojej twarzy. Przez chwilę otwierałam i zamykałam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
- O niczym.- bąknęłam w końcu. Ethan westchnął przeciągle i teatralnie przekręcił oczami. Uśmiechnęlam się delikatnie i ponownie spojrzałam na przestrzeń przed nami. Słońce chyliło się ku zachodowi. Ostatnie promienie słońca odbijały się w spokojnej, niczym nie naruszonej tafli morza.
- Idziemy?- zapytał Ethan łapiąc mnie za rękę. Skinęłam głową i wstałam. Otrzepałam spodnie i wyszłam z jaskini. W powietrzu dało się wyczuć woń, którą pozostawiał po sobie deszcz. Razem z zapachem lasu tworzyły zapach przyjemny dla nosa. Ethan wciąż ujmując moją rękę prowadził przez mokry piasek, który wsypywał się do naszych butów. Znów zapadła cisza, nie taka niezręczna cisza, po prostu, zwykła cisza, przerwana jedynie śpiewami ptaków i szumami morza. Lubiłam te chwile kiedy nie musieliśmy nic mówić, rozumieliśmy się i bez tego. Zacisnęłam palce na jego dłoni, na co on spojrzał na mnie lekko zdezorientowany. Odpowiedziałam mu uśmiechem, który natychmiast został odwzajemniony. Ethan odprowadził mnie do domu, gdzie natknęłam się na tatę siedzącego w salonie z jakąś kopertą w ręku. Wmieniłam z przyjacielem porozumiewawcze spojrzenia. Zdjęłam buty i wkroczyłam do salonu.
- Co to?- zapytałam wskazując na kopertę.
- Ach, to do ciebie.- powiedział oddając mi kopertę.- A i jeszcze to.- dodał po chwili podając mi jakieś klucze.
- Do czego te klucze?- spytałam wyraźnie zaciekawiona przyglądając się mosiężnym kluczykom i obracając je w dłoni.
- Do twojego domu ... w wiosce zwycięzców.- wyjaśnił. Kiwnęłam głową i obróciłam się na pięce z zamiarem pójścia do pokoju. Spojrzałam na Ethana, wciąż stał w jednym miejscu.
- Chodź.- zagadnęłam na co on tylko pokręcił głową.
- Muszę iść.- wyjaśnił spoglądając na zegar wiszący na ścianie. Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojego pokoju. Tam od razu rzuciłam się na łóżko. Delikatnie rozdarłam papier i moim oczom ukazało się zaproszenie. I to do tego ślubne zaproszenie. Otworzyłam je i przestudiowałam dokładnie tekst spisany zgrabnymi literami na idealnie białej kartce. Ślub. Finnick. Annie. Za dwa miesiące. Z osobą towarzyszącą. Przez dłuższy czas wpartywałam się w literki układające się w pojedyńcze słowa. Siedziałam w pokoju jeszcze przez dobre dwie godziny, później mama zawołała mnie na kolację. Zbiegłam po schodach i niczym burza wpadłam do kuchni. Mama zaśmiała się pod nosem, a tata prychnął z pogardą. Usiadłam przy stole i od razu wzięłam się za jedzenie kanapek. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo jestem głodna. W mgnieniu oka zjadłam kolację i już miałam wychodzić kiedy zatrzymała mnie mama.
- Co to była za koperta?- zapytała przyglądając mi się badawczo.
- Zaproszenie.- odpowiedziałam szybko, mama uniosła brwi do góry zaciekawiona.- Na ślub, Finnicka i Annie. - wyjaśniłam z lekkim uśmiechem po czym wyszłam. Skierowałam się do swojego pokoju skąd wzięłam bluzę i wyszłam na zewnątrz. Przemierzałam uliczki Czwartego dyskrytu bez konkretnego celu. Trafiłam do centrum dyskrytu. Przysiadłam na jednej z ławek stojących niedaleko Pałacu Sprawiedliwości. Niedaleko mnie ujrzałam dwójkę moich przyjaciół- Kim i Ethana. Chłopak czule ją obejmował i zawzięcie o czymś rozmawiali. Patrzyłam na nich z szeroko otwartymi oczyma i lekko rozwartymi ustami. Kiedy byli wystarczająco blisko bym mogła usłyszeć ich słowa do moich uszu dotarło :
- Kocham ciebie i tylko ciebie. Clarie nigdy nic nie znaczyła.- Ethan mówił to z taką lekkością jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Poczułam napływające do oczu łzy. Szybko wstałam i miałam zamiar uciec stąd jak najdalej.
- Clarie!- usłyszałam krzyk Ethana. Wytarłąm oczy wierzchem dłoni i odwróciłam się na pięcie. Stali przede mną, oboje uśmiechnięci od ucha do ucha. Kim próbowała przytulić mnie na przywitanie jak to miałyśmy w zwyczaju, ale odepchnęłam ją.
- Co ci jest?!- zapytał nerwowo Ethan. Nie odezwałam się tylko uderzyłam go w twarz.
- A ja sądziłam, że jesteście moimi przyjaciółmi.- warknęłam.- A z nami koniec.- krzyknęłam do Ethana kiedy już oddaliłam się kawałek. Szłam przed siebie wbiając wzrok w ziemie. Powstrzymywałam łzy cisnące się do oczu. Niespodziewanie wpadłam na kogoś.
- Och, przepraszam.- powiedziałam cicho i podniosłam się z ziemi. Spojrzałam na ową osobę, którą okazał się Scott.
- Clarie, wszystko w porządku?- zapytał z troską widząc łzy w moich oczach. Pokręciłam przecząco głową.
- Nic nie jest w porządku.- odpowiedziałam. Scott przytulił mnie do siebie. Zaprowadził mnie do domu, do jego domu. Byłam tu po raz pierwszy w życiu. Weszliśmy do małego pomalowanego na beżowo przedpokoju. Zdjęliśmy buty po czym wkroczyliśmy do małego salonu połączonego z jadalnią. Ściany były pomalowane na limonkowo, a na ścianach wisiało mnóstwo rodzinnych fotografi. Pod ścianą stała beżowa kanapa, a na podłodze leżał duży, wysłużony dywan, którego koloru nie mogłam określić. Dalej stał mały stół z trzema krzesełkami. Scott uśmiechnął się widząc jak przyglądam się całemu pomieszczeniu i usiadł na kanapie. Niepewnie usiadłam obok niego na brzegu kanapy.
- Jesteś sam w domu?- zapytałam po chwili zastanowienia..
- Tata aktualnie jest na morzu.- wyjaśnił wpatrując się w swoje dłonie, które nerwowo splatał i rozplatał. 
- A mama?- dopytywałam się. Spojrzał na mnie, a w jego oczach dało się dostrzec ból.
- Mama nie żyje, od dwóch lat.- powiedział ze smutkiem.
- Och, przepraszam, nie wiedziałam.- zmieszałam się.
- Nie przepraszaj.- posłał mi pokrzepiający uśmiech. - A teraz ty opowiadaj, co się stało?- opowiedziałam mu całą historię z Ethanem i Kim. - Ethan to idiota.- mruknął kiedy skończyłam opowiadać. Przymknęłam powieki by zrozumieć sens tych wszystkich wydarzeń. Babcia zawsze mówiła, że nic nie dzieje się ot tak sobie, wszystko ma jakieś drugie dno, ale ja takowego nie potrafiłam znaleźć.
- O czym myślisz?- zapytał uważnie mi się przyglądając.
- O tym wszystkim co się wydarzyło, a jeszcze niedawo było tak pięknie.- powiedziałam w zamyśleniu. - Och, jak już ciemno.- stwierdziłam patrząc na okno. - Powinnam już iść.
- Odprowadzę cię.- dodał Scott. Kiedy zakładaliśmy buty do domu wszedł wysoki barczysty mężczyzna o krótko ściętych blond włosach i zielonych oczach.
- Dobry wieczór.- przywitałam się z uśmiechem, na co mężczyzna skinął głową.
- Cześć tato.- powiedział Scott z szerokim uśmiechem.
- Cześć.- odpowiedział krótko i wszedł do kuchni. Razem ze Scottem wymieniliśmy się spojrzeniami i wyszliśmy z jego domu. Specjalnie wybraliśmy dłuższą drogę przez plażę. Tak dobrze czułam się w jego towarzystwie, że już prawie zapomniałam jak bardzo skrzywdzili mnie moji przyjaciele, a raczej byli przyjaciele. Szliśmy śmiejąc się z byle czego. Nagle na naszej drodze stanął Ethan.Patrzyłam na niego ze wściekłością w oczach.
- Musimy pogadać.- powiedział robiąc minę zbitego psa.
- Nie mamy o czym- odpowiedziałam chłodno.
- A ja sądzę, że jednak mamy.- nie dawał za wygraną.
- Nie słyszałeś, Clarie nie chce z tobą rozmawiać.- warknął Scott.
- Nie wtrącaj się.- odgryzł się Ethan.
- Uspokójcie się.- warknęłam.- Nie mamy o czym gadać.- powiedziałam i odeszłam, a Scott podązył za mną.
________________________________________________
I jak się podoba? Mam do was prośbę kochani wy moi. Jaki prezent ma dać Clarie Finnickowi i Annie z okazji ślubu, nie jestesm najlepsza w wymyślaniu prezentów dlatego proszę was o pomoc. : 3
                                          

7 komentarzy:

  1. Dwa małe trójzęby... Tak symbolicznie!
    Świetny rozdział! Nie zbyt zrozumiałam czy Clarie się tylko przywidziało, to z Kim i Ethanem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mmm, świetny ten pomysł : 3
      Nie przywidziało jej się , na serio ich widziała : ]

      Usuń
  2. świetny rozdział . !;* nie wiem jak Ethan mógł to zrobić Clarie . ;D co do prezentu na ślub to sama nie wiem jak cos wpadnie mi do głowy napiszę ci na gg . ;D czekam na kolejny .

    OdpowiedzUsuń
  3. Muahahahahahha! Jak ja lubię siać nienawiść i zniszczenie ;D Pisanie książek przeze mnie robi swoje ;d Dziękuje za wykorzystanie mego pomysłu. Przynajmniej Clarie może już spokojnie być ze Scottem. Fenix.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehm, co do tego, że nie jesteś dobra w wymyślaniu to bym się nie godziła;3
    Co do rozdziału, świetny :D Od początku wiedziałam, że z Ethanem będzie coś nie ten teges : 3
    A co do prezentu, hmmmm
    Na razie nie mam pomysłu, ale pogadamy później :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie nie jestem w stanie wydać obiektywnej opinii, bo nie mogę złapać oddechu...
    Jak mi się odblokuje, to dam Ci znać...
    Co do prezentu... Może bursztyn z trójzębem zatopionym w środku?
    Weny
    Yaela/ vel E.Trinket

    OdpowiedzUsuń
  6. a to świnia z tego Ethana ! Ale kurczę nadal mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń