niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 15.

A kiedy on cię kochać przes­ta­nie, zo­baczysz noc w środ­ku dnia, czar­ne niebo za­miast gwiazd, 
zo­baczysz wszys­tko to sa­mo, co ja.  
Następnego dnia obudziłam się koło dziewiątej. Byłam cholernie zmęczona wydarzeniami poprzedniego dnia. Oczywiście tata nie odpuścił mi późnego powrotu do domu i wszczął kolejną kłótnię. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka przeczesując włosy palcami. Wyciągnęłam z szafy krótkie jeansowe spodenki i czarną bluzkę na krótki rękaw. Poszłam do łazienki gdzie przebrałam się i umyłam.Zeszłam na dół do kuchni. Zza ściany dało się usłyszeć radosne śmiechy moich rodziców i jakiś ludzi. Momentalnie przed oczami stanęli mi Kim i Ethan. Wierzchem dłoni wytarłam załzawione oczy. Nagle obok mnie zmaterializował się Nate.
- A nie mówiłem.- powiedział z kpiącym uśmieszkiem.
- Zamknij się.- warknęłam. Miałam ochotę roztrzaskać mu łeb.
- Nie możesz, jestem tylko wytworem twojej chorej wyobraźni.- oznajmił z szerokim uśmiechem. Super nie dość, że go widzę, to czyta w moich myślach. Westchnęłam głośno i sięgnęłam do szafki po płatki. Wsypałam je do miski i nalałam do niej mleka. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść, ale skutecznie przerwał mi natarczywy dzwonek do drzwi. Wywróciłam oczyma, wstałam i wyszłam z kuchni. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się Kimberly Dobrev w całej swej okazałości.
- Czego?- warknęłam. Złość, aż we mnie kipiała.
- Przyszłam przeprosić i wyjaśnić to wszystko.- zaczęła.
- Mhm.- mruknęłam.- Daruj sobie. - zamknęłam drzwi, ale Kim je zatrzymała. Weszłam do kuchni, a blondynka podążyła za mną. Usiadła przy stole naprzeciwko mnie i wbiła wzrok w blat stołu. - No dalej, w końcu chciałaś coś wytłumaczyć.- powiedziałam obojętnym tonem. Kim westchnęła i zaczęła tłumaczyć.
- No po tym jak ty wyjechałaś Ethan się załamał, a  ze jesteśmy przyjaciółmi to go pocieszłam, no i zbliżyliśmy się do siebie. Zaczęliśmy się regularnie spotykać i wogóle.- przerwałam jej.
- Skoro już wcześniej się spotykaliście, to czemu mi nic nie powiedzieliście, czemu przez ten cały czas mnie okłamywaliście?!- zapytałam, a w oczach poczułam piekące łzy.
- Bo przecież wcześniej mówiłaś mi, że Ethan ci się podoba i takie tam, więc ustaliliśmy, że będziemy udawać, że nic między nami nie ma. W końcu tyle przeszłaś i należy ci się coś od życia.- zakończyła.
- Przeżyłam na arenie, a ty twierdzisz, że coś jeszcze mi się należy.- prychnęłam. - Pewnie Kapitol już planuje jak się na mnie zemścić za wygraną.
- Napewno nie, wygrałaś uczciwie i nie zrobiłaś nic przeciwko Kapitolowi. - powiedziała Kimberly.
- Wiesz co, daruj sobie to wszystko. Po tym co razem przeszliśmy powinniście mi powiedzieć, a nie  mnie okłamywać!- wybuchnęłam.- Wiesz, wyjdź.- warknęłam. Kim popatrzyła na mnie wzrokiem zbitego psa i wyszła. Od razu poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
- Jak ktoś świetnie umie zepsuć dzień od samego rana.- powiedziałam do siebie. Nagle do pokoju weszła mama.
- A ty jeszcze w łóżku?- zapytała kręcąc głową. Podniosłam głowę do góry.
- Chyba znowu w łóżku.- mruknęłam i ponownie ukryłam twarz w poduszkach.
- Co się stało?- zapytała czule mama siadając na brzegu łóżka.
- Ethan i Kim.- powiedziałam.
- Pokłóciliście się?- popatrzyła na mnie.
- Tak jakby.- mruknęłam, mama ruchem ręki zachęciła mnie do kontynuowania.- Okazało się że są parą, a nic mi o tym nie powiedzieli.
- Ale przecież ty i Ethan...
- Też tak myślałam, ale jak się okazało oni mnie przez ten cały czas okłamywali. A ja tak się poświęcałam, żeby utrzymać ten związek. Specjalnie dla nich starałam się tu wrócić, a przecież Nate mógł wrócić, mógł sobie ułożyć życie, mógł być szczęśliwy...
- Ale Nate chciał być z tobą, z nikim innym, on ciebie kochał.
- Skąd to wiesz?
- Wyznał ci miłość na arenie, kiedy patrzyło na was całe Panem, a i rozmawiałam z jego matką i mówiła, że od dawna mu się podobałaś i ciągle o tobie mówił.
Po policzkach pociekły mi łzy, nie dość, że Kim i Ethan psują mi humor, to jeszcze Nate... to wszystko mnie przerasta. Zwinęłam się w kłębek, tak jakbym chciała się od wszystkich odizolować.Taka też była prawda, chciałam odciąć się od reszty tego powalonego świata. Mama wyszła, to dobrze, chcę być teraz sama. Wystarczyło kilka minut bym przestała płakać, a moim ciałem ogarnęło otępienie. Leżałam ze wzrokiem wbitym w zielone ściany. Nie dochodziły do mnie żadne dźwięki z zewnątrz, zamknęłam się na cały świat. Wszystko zawaliło się w jednej chwili, wszystko rozsypało się w drobny mak, ale czemu to musiało zawsze spotykać mnie?! Leżałam tak godzinę, może dwie... sama nie wiem. Usłyszałam wołanie mamy z dołu. Zwlekłam się z łóżka i niechętnie zeszłam na dół.
- Clarie, zajmiesz się sklepem, my musimy jechać po towar.- wyjaśniła mama. Skinęłam głową i weszłam do sklepu. Usiadłam za ladą i w skupieniu czekałam na klientów. Myślami próbowałam nie wracać do rozmowy z Kim, później tej z mamą. Długo nie wyczekiwałam na klienta, bo kilka minut po moim przyjściu dzwoneczek rzyczepiony do futryny drzwi zadzwonił oznajmiając przyjście klienta. Uniosłam wzrok i moim oczom ukazał się Finnick Odair. Uśmiechnęłam się lekko i wstałam ze stołka.
- Cześc, Clarie.- przywitał się z promiennym uśmiechem. Mogę się założyć, że tysiące jego psycho-fanek dało by się zabić, żeby być teraz na moim miejscu.
- Cześć.- przywitałam się siląc się na uśmiech. Finnick odebrał wcześniej zamówione przynęty i sieć.
- A co do ślubu, to mam nadzieję, że będziesz.- zagadnął po chwili.
- Jasne, że będę. - odparłam. No tak ślub, zostało jeszcze trochę czasu na znalezienie prezentu, uspokajałam siebie w myślach.
- Masz już z kim iść?- drążył Finnick.
- Jeszcze nie.- mruknęłam.
- A Ethan? Przecież tak chciałaś do niego wrócić.- ciągnął.
- Jak się okazało niepotrzebnie. Jest w szczęśliwym związku z moją byłą najlepszą przyjaciółką.- wręcz wyplułam te słowa. Finnick to zrozumiał i nie drążył tematu. Po chwili wyszedł znów zostawiając mnie samą. Do powrotu rodziców nie przyszedł już nikt. Dopiero kiedy razem z tatą skończyliśmy zanoszenie wszystkiego do magazynu dzwoneczek znów zadzwonił.
- Dzień dobry.- przywitał się tak dobrze znany mi głos.
- Witaj, Scott, zamówienie dla taty?- spytała mama. W odpowiedzi usłyszałm dzwięki szperania między pudłami. Wrzuciłam ostatnie pudło do magazyku i weszłam do sklepu.
- Cześć Clarie.- przywitał się blondyn, a na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
- Cześć.- powiedziałam. Czułam jak serce bije mi szybciej, a na policzki wstępują szkarłątne rumieńce. Co się ze mną do cholery dzieje?! Przeskoczyłam przez ladę i zapytałam.
- Przejdziemy się?
- Jasne, czemu nie? tylko muszę to zanieść.- powiedział wskazując na torbę z przynętami i wędką. Kiwnęłam głową i posłałam mamie znaczące spojrzenie, ta się tylko uśmiechnęła i wróciła do ukałdania towaru. Scott położył pieniądze na ladzie i wyszliśmy.Zaczęło mnie zastanawiać skąd u mnie takie nagłe zmiany nastrojów... może to przez ludzi, którzy mnie otaczają...może. Z zamyślenia wybudził mnie głos Scotta.
- Skąd u ciebie taki nagły przypływ optymizmu, jeszcze wczoraj byłaś załamana tym idiotą?
- Wiesz... sama nie wiem. Może to ty takm na mnie działasz...?- powiedziałam niepewnie, co spotkało się z lekkim śmiechem Scotta. Uśmiechnęłam się pod nosem. To była prawda, tylko Scott tak na mnie działał, przy nikm nie czułam się tak dobrze, nawet Ethanie. Pokręciłam energicznie głową, przecież miałam o nim zapomnieć!, skarciłam się w myślach. Przechodziliśmy właśnie obok sklepów z bardzo ciekawymi witrynami. Przyglądałam się każdej z osobna szukając czegoś nadającego się na prezent ślubny dla mojego byłego mentora i jego narzeczonej. Mój wzork zatrzymał się na dłużej przy dwóch naszyjnikach w kształcie dwóch połówek serca, obie połówki wykonane były z bursztynu, w którym zatopiono małe trójzęby symbolizujące połów ryb w Czwartym dyskrycie. Uśmiechnęłam się lekko i przejechałam opuszkami palców po szybie odgradzającej mnie od tych cudnych nasyzjników. Były naprawdę śliczne. Po chwili poczułam lekkie szturchnięcie w ramię. Spojrzałam na niego unosząc brwi.
- Długo zamierzasz tak stać?- zapytał usiłując powstrzymać śmiech. Prychnęłam i poszłam przed siebie. Scott natychmiast mnie dogonił.
- No nie złość się.- wyszeptał mi do ucha. Uśmiechnęłam się lekko. Scott obiął mnie w pasie i poszliśmy dalej. Na nasze nieszczęście (a może szczęście) spotkaliśmy Ethana. Nic nie powiedział, uniósł tylko brodę do góry i dumnym rokiem minął nas. Spojrzeliśmy na siebie unosząc brwi i zaśmialiśmy się. Po chwili już byliśmy w domu chłopaka. Z uśmiechem przywitał nas ojciec Scotta i zaproponował mi zostanie na obiad. Po chwili namysłu zgodziłam się. Poszliśmy do skromnie urządzonego pokoju Scotta. Ściany była białe, a pod jedną z nich stało nie duże jednoosobowe łóżko, dlaej była drewniana komoda.Jak na chłopaka przystało miał toatlny bajzel w pokoju. Uśmiechnęłam się kiedy zmieszany Scott zaczął zbierać ubrania i inne rzeczy z podłogi i łóżka. Schował wszystko jak szło do komody i zamknął ją z głośnym trzaskiem.
- Może usiądziesz, ja skoczę jeszcze do łazienki. - zaaproponował z uśmiechem. Skinęłam głową i usiadłam na łóżku, a Scott w tym czasie wyszedł z pokoju. Przyglądałam się widokowi za oknem znajdującym się tuż przede mną. Widok idealnie ukazywał lazurowe morze otoczone lasem. Podeszłam do okna i oparłam się o parapet. Widok był wprost urzekający, zatopiłam wzrok w spokojnej tafli morza. Po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi, a później poczułam ciepło czyjegoś ciała obejmujące mnie. Oparł głowę o moje ramię i wyszpetał mi wprost do ucha.
- Cieszę się, że spotkałem cię tamtej nocy. Byłaś i jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
Jego spokojny głos sparwiał, że rozpływałam się pod wpływem tych słów. Rzeczywiście, tylko on potrafił tak na mnie działać, mimo, ze znaliśmy się tak krótko.
- Scott, mogę cię o coś zapytać?- zmieniałam temat.
- Jasne.- odpowiedział .
- Poszedłbyś ze mną na ślub Finnicka i Annie?- zapytałam spoglądając mu w oczy.
- Czemu nie.- wzruszył ramionami i odwrócił mnie ku sobie. Przytuliłam się do jego torsu i dałam się ponieść chwili.
____________________________________________________________
No więc mamy 15 rozdział, wybaczcie, że musieliście czekać na niego tyle czasu, ale po czwartkowej porażce na konkursie literackim opuściła mnie wena i przeżywałam kryzys twórczy. Przez ten czas pisałam może jedno, dwa zdania dziennie, ale dzisiaj się sprężyłam i proszę oto jest rozdział. : 3
                                                           ***
 Taka zmiana tematu, oglądaliście wczoraj mecz? Was też tak boli porażka naszych rodaków? (Ale ja wciąż mam nadzieję w wygraną Hiszpanii. : D) Także ten, trzeba jutro oglądać Hiszpania- Chorwacja. : D

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, ale pamiętaj dziewczyno: MÓJ ZACNY POMYSŁ :D
    Pisz jak najszybciej, z niecierpliwością czekam na rozdział :D

    MÓJ ZACNY POMYSŁ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział ! :D czekam na kolejny , który mam nadzieję ,że pojawi się szybciej niż ten :D !
    co do tej porażki nie ma się co nią przejmować i nie myślec o niej tylko iść do przodu dalej . ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Supeeeeeeeeeeeeeeeeeeeer. :)
    Czekam na kolejny...
    ;)
    Weny<3
    Effie vel Yaela (z innego konta;))
    wbij do mnie:
    http://tajemnica-tajemnicy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ...
    Hmmm... Czekam na jakąś drakę na ślubie !
    I dziś prawdopodobnie będą nowe rozdziały !

    OdpowiedzUsuń
  5. Hiszpania wygrała , jejejejeje ♥ . A co do rozdziału to super . Scott mnie urzekł ♥

    OdpowiedzUsuń